Nowy Jork kulinarnie- cz 1!

Kulturowa mieszanka, przybysze z najdalszych zakątków i otwartość na nieznane sprawia, że Nowy Jork może zaoferować jedzenie kuchni z całego świata!

Co więcej, przedstawicieli niektórych krajów jest tak wielu, że oryginalne produkty są sprowadzane do USA samolotami, co daje możliwość odtworzenia prawdziwych smaków!

Dlatego nie bójcie się próbować! Nowy Jork to nie tylko znane fast foody, bary ze steakami, hot dogi na ulicy czy pizza za dolara…

Post o kulinariach w Nowym Jorku jest tak długi, że podzieliłam go na dwie części. W każdej pokażę wam wam sprawdzone lokale, polecane dania, lokalizacje i ceny. Te ostatnie nie należą tu do najniższych. Trzeba liczyć się z tym, że Nowy Jork to drogie miasto, co nie oznacza, że na smaczne i syte posiłki wydacie krocie!

Wszystkie pokazane przeze mnie dania nie kosztowały więcej niż 12 $, a większość z nich była bardzo dobra i sycąca!

Korea Town

Zaczynamy orientalnie! Między Empire State Building, 5 Aleją, a halą koncertową Madison Square Garden ciągnie się 32 Ulica. To właśnie tam znajdziecie koreańskie szyldy, sklepy i restauracje. Ja weszłam do miejsca w stylu hiszpańskich/portugalskich mercado. Dwa poziomy, pod ścianami mini stoiska z jedzeniem, po środku stoły. Tylko co tu wybrać, jeśli jesteś w takim miejscu po raz pierwszy… Pół godziny oglądania obrazków ze wszystkich stoisk i w końcu wybrałam! Zupa plus ogromniaste drugie danie za nie więcej niż 10 $. Smaczne, azjatyckie, sycące- polecam!

Flushing

Najbardziej znanym zagłębiem z chińską kuchnią jest dzielnica Chinatown na Dolnym Manhattanie. Jednak ze względu na to, że odwiedziłam je po baardzo sytym włoskim makaronie w Little Italy (o nim w następnym wpisie), w moim żołądku zabrakło mi miejsca na chińszczyznę…

Kilka dni później pojechałam jednak na prawie koniec Queensu do mniej znanego, ale równie smakowitego Flushing! To takie Chinatown, tyle że w bezpiecznej odległości od tłumów turystów, którzy eksplorują tylko Manhattan.

Garkuchnie serwujące pyszne Dim Sum, czyli pierożki z nadzieniem warzywnym lub mięsnym (najpopularniejsza baranina) znajdują się pod powierzchnią ulicy. Ciężko trafić, ale warto szukać i zaryzykować wejście. Nie wiem czy istnieją tam jakiekolwiek normy i zasady BHP, ale na pewno można dobrze i tanio zjeść! Panuje zgiełk, gorąc jeszcze większy, buchająca z garnków para, biedne Chinki gotujące w pocie czoła kolejne specjały. Niski sufit, plastikowe krzesełka, wszechobecny mandaryński, garstka turystów. Jeśli lubicie takie klimaty bardzo polecam! Jedzonko można zabrać też na wynos, co uczyniłam i mogłam się dłużej cieszyć pierożkami Dim Sum. Do tej pory wspominam je z utęsknieniem.

Jak trafić? Na Main St. odszukać Golden Shopping Mall (zaraz za 41 St.), a następnie rozejrzeć się nad zejściem w dół, tak jakby do piwnicy tego marketu.

Dojazd: linia 7, przystanek Main St. Station

Nowy Jork kulinarnie- 10 smakowitych miejsc

Słodkości i kawa!

Nowojorczycy uwielbiają słodkości! W mieście znajdziecie mnóstwo uroczych kawiarenek, cukierenek i lokalików, które wyglądają równie apatycznie, co ich oferta kulinarna. Dlatego pewnie ilu odwiedzających, tyle typów tych najbardziej uroczych i wartych polecenia knajpek!

Ja bardzo zachęcam do odwiedzenia sieci cukierni Magnolia. Oferują pyszne muffinki, oryginalne torty i lody, po których jedynym wyrazem twarzy jest odpływ z uniesienia… No i wystrój! Dopracowany jest każdy, pastelowy szczegół- od bufetu po toaletę!

Magnolie znajdziecie na Manhattanie, na Brooklinie  zaś, dokładnie w Williamsburgu jest urocza kawiarnia i piekarnia w jednym Bakeshop by Woops.

Gdzie? Mieści się przy Driggs Av. To popularne miejsce, gdyż mieści się tu miejsce zbiórek wycieczek pieszych z przewodnikiem po Williamsburgu.

Jeśli natomiast tak jak mnie, przytłoczy was hałas Chinatown, możecie odpocząć na skórzanej kanapie w bardzo stylowej i przytulnej kawiarni, która z tego co wiem już rozrasta się także na manufakturę piwa-  The Grand Daddy.

Gdzie? Skrzyżowanie Grand i Eldridge St. Od świata zewnętrznego oddzielają ją jedynie ogromne szyby, których ideą jest zachęcenie klientów do obserwacji ulicznego życia i jego uczestników. Jak mawiają właściciele to “dom dla wszystkich, niezależnie od koloru skóry, religii i pochodzenia”. Miejsce z taką ideą powstało tu nieprzypadkowo- okolice od lat były zamieszkiwane przez emigrantów z najróżniejszych zakątków globu!

Zrównoważona kuchnia

Nowy Jork pomimo wielu strasznie nie ekologicznych, typowo amerykańskich nawyków mieści w sobie też przestrzeń na życie w zgodzie z naturą. Oprócz ogródków na dachu, nadziemnych pasieki, eko targowisk, możecie skorzystać z oferty tzw. “zrównoważonych” restauracji, które starają się jak mniej marnować, zaopatrują się w składniki u sprawdzonych rolników i podają wszystko w  opakowaniach nadających się do recyclingu.

Przykładem takiego miejsca jest sieć Dig Inn. Weszłam tam przypadkowo, a wróciłam jeszcze 3 razy. Idea jest taka, że z samemu tworzysz zestaw z dostępnych składników za daną cenę. Czyli jeden rodzaj mięsa, dodatek do niego, surówka i sos. Niby brzmi mało oryginalnie, ale smaki są oryginalne. Dodatkami do mięsa/ryby są np. nieznane mi rodzaje kasz, podpiekane brzoskwinie z przyprawami, bogate sałatki, potrawki, makarony…

Wszystko pochodzi z ekologicznych upraw. I jak na jedzenie wysokiej jakości ceny są do przełknięcia. Pojemnik z pysznym ziołowym kurczakiem, kaszą i warzywami kosztuje ok. 11 $. Do tego przemiła obsługa i fajny wystrój. Mi się to miejsce bardzo podobało! Jestem za “zrównoważonym” światem!

Gdzie? Lokal, który ja odwiedzałam znajduje się na 8 Alei.

 

Food tracki

Food tracki to stały element nowojorskich ulic. Te z lodami wyglądają jak wyjęte z Sims 3, poruszają się nawet z tą samą infantylną muzyczką i są tak samo pastelowo słodkie!

Uliczne jedzenie to sprawa indywidualna, jedni uwielbiają i ufają, inni unikają i boją się próbować. Czasami nie bałam się tyle o mój żołądek, co o portfel… Mała porcja lodów z jednym dodatkiem potrafiła kosztować 10 $…

Innym razem nie dość, że cierpiał mój portfel, to jeszcze kupki smakowe. Najbardziej trzeba uważać na muzea. W nich (zawsze, nawet jak nie lubisz muzeów!) spędza się kilka godzin. Są przeogromne, korytarze ciągną się kilometrami, piętra pną się w górę. Wychodzisz i czujesz tylko ssanie żołądka oraz powrót upału, jeśli jesteś tam latem. Wtedy twój wzrok pada prosto na ustawione w równiutkim rządku food tracki…

Klasyką są hot dogi, ale trzeba dobrze trafić. Mi się nie udało, zjadłam kapcia pod Metropolitan Museum bez smaku za 3$.

Ale za to pod muzeum MoMa była bomba! Kolejka plus dobry zapach to zawsze dobre wskazówki do dobrego jedzenia! Trzech mężczyzn, czyli “The Falafel Guys” – jeden zbiera zamówienia i pieniądze (jak na NY naprawdę niewielkie), dwóch pozostałych w przyspieszonym tempie nakłada kolejne porcje. Coś w stylu kebaba, ale świeże i naprawdę pyszne! Porcje dla niektórych nie do pokonania!

Wszyscy jedzą prosto na ulicy. Na murku, pod ścianą, na krawężniku. W menu jest kurczak, wołowina, mięsne combo, kolorowy ryż, pita, warzywne falafele i dużo sosów! Wszystko za ok. 7 $, ale jak wspomniałam porcje naprawdę szczere.

Chelsea Market

Mieści się w dzielnicy o tej samej nazwie, w pobliżu parku High Line. To jedno z najbardziej znanych miejsc, które pod swoim dachem skrywa dziesiątki małych restauracji i stoisk z przeróżnym jedzeniem! Niestety w okolicy obiadu ciężko znaleźć miejsce do siedzenia i jedzenia… Ceny też dość wysokie, ale znów w granicy 10 $ udało mi się upolować świeżą kanapkę z łososiem i dużą porcję sałatki z pysznym sosem i świeżym mango! Plusem tego miejsca jest fajna atmosfera i naprawdę ogromny wybór potraw.