Białystok i jego (nie)zwykłe okolice

Podlasie nie kojarzyło i nie kojarzy mi się z przepychem. Wręcz przeciwnie. Drewniane domy, rozległe lasy, niekończące się pola, po których chadzają bociany… Przyjechałam tu właśnie dla tej ciszy i natury… Aż tu nagle bum! Białystok- stolica województwa. Z Pałacu Branickich wyjeżdża korowód wypasionych limuzyn, odnowiona starówka lśni dumnie w promieniach słońca, a położone na wzgórzach świątynie onieśmielają wielkością… małego szarego człowieka, który w czerwonym sztormiaku i z aparatem w ręku zachwycał się urokiem skromnego jak dotąd Podlasia i z niepewnością w oczach, nie wiedział czy wypada mu wejść do…

Najpierw mały szary człowiek zapragnął odwiedzić Choroszcz. Bo tam niby ładne centrum, zespół pałacowo-parkowy, cerkiew i pozostałości fabryki sukien… Ale gdzie to u licha jest? Chyba pod ziemią… bo w końcu trafiamy tylko przed ładnie położony i odrestaurowany pałac, ale znudzeni bezowocnym krążeniem po mieście, nie zatrzymujemy się na dłużej i ruszamy do Tykocina. 
 
Białystok jak na swój status jest dobrze wyposażony w informację turystyczną, czego nie mogę powiedzieć o jego okolicach. Co ciekawe mieszkańcy Choroszczy także nie wiedzieli jak pomóc w poszukiwaniu głównych atrakcji własnego miasta…
 
Pałac w Choroszczy

Tykocin– małe, niepozorne miasteczko, do którego docieramy z Białegostoku szutrową drogą, skrywa w sobie smutną, ale ciekawą historię, a do tego parę wartych zobaczenia i poznania miejsc.

 

Zaczynamy od Zamku króla Zygmunta II Augusta na drugim brzegu Narwi, który jest dość nietypowo położony w środku pola… kukurydzy. Niestety spóźniamy się za zwiedzanie z przewodnikiem, ale za to postanawiamy pozostać na obiad, bo na niebie pojawiły się groźne chmury, które na zdjęciach dodały budowli nieco mrocznego charakteru.

Zamek w Tykocinie

Na naszym stole pojawiają się tradycyjne podlaskie kołduny (zdjęcie) i kreplach (zapiekany pieróg) z sałatką Tabbouleh, czyli danie kuchni żydowskiej. 


Żydowskiej? W tej nazwie kryje się przyczyna naszych odwiedzin w Tykocinie. Od XVIw. ludność żydowska licznie zamieszkiwała miasto i jego okolice. Holokaust podczas II wojny światowej poskutkował całkowitą zagładą Żydów, jednak w Tykocinie pozostały liczne pozostałości ich działalności, m.in. Synagoga oraz charakterystyczny dla miasteczka żydowskiego układ urbanistyczny w centrum.

II najstarszy po Kolumnie Zygmunta pomnik w Polsce

Nie wiem czy to niepewna pogoda czy opustoszały widok rynku, a może ulewny deszcz, który zastał nas pod Synagogą, ale Tykocin wydał mi się pogrążonym w smutku miejscem, które pomimo upływu czasu, nadal wraca do bolesnych wspomnień. 

Choć zdjęcie nie zachwyca urokiem, oddaje atmosferę Tykocina

Następnie mały, szary człowiek postanowił odwiedzić bociany w Pentowie. To jedyna w Polsce Europejska Wieś Bociania, czyli nic innego jak miejsce, do którego corocznie tłumnie zlatują czarno-biali goście. Tak naprawdę nie wiadomo czym się kierują i skąd wiedzą, że to akurat tutaj jest ich “miejscówka”, ale jedno jest pewne- atrakcję robią dużą. Kompleks składa się z kilku drewnianych chat, stodół i dworku. Na każdym budynku umieszczone są min. trzy bocianie gniazda, czekające każdej wiosny na przybycie nowych gości, bo jak głoszą tablice informacyjne umieszczone na ścianach budynków- bociany nie wracają dwa razy na jedno miejsce. Chyba tak jak ja są co roku zbyt spragnione poznania nowych miejsc. Fajne te “pentowskie” bociany, a do tego bardzo towarzyskie, bo kompletnie się nas nie bały.

Zmoknięte bociany w Pentowie
Bociania warta z dachu altany

Takich bocianich wsi jest w Europie bardzo dużo, więc może kiedyś odwiedzę taką w innym miejscu naszego kontynentu. Warto odwiedzić Pentowo w połowie lipca, kiedy małe bociany uczą się latać. Wstęp do obiektu- 5zł.

Z powodu deszczu (oj pokrzyżował mi wiele planów, pokrzyżował) nie jedziemy do Narwiańskiego Parku Narodowego, rezygnując ze ścieżek przyrodniczych w Kurowie i zobaczenia zarwanego mostu w Kruszewie, z którym wiąże się całkiem ciekawa legenda o umowie z diabłem. Musimy więc zadowolić się malowniczym starorzeczem Narwi w pobliżu Pentowa.

Nasza namiastka Narwi

Przemieszczamy się do Białegostoku. Mały szary człowiek w czerwonym sztormiaku, a teraz już przemoczonych butach idzie do Pałacu Branickich nazywanego Wersalem Północy. Idzie niepewnie, bo mija po drodze czarne limuzyny, “ważne szychy” w garniturach i eleganckie panie w garsonkach. Uśmiecha się więc do każdego i dociera do ogrodów. 

Tu przenoszę się na chwilę w czasie, o 9 lat wstecz, kiedy tak jak teraz w Białymstoku stałam naprzeciw wersalskich ogrodów i podziwiałam ich piękno. Choć ten Podlaski Wersal jest mniej okazały, potrafi skutecznie zachwycić swym pięknem. 

Wersal północy

Obecnie Pałac jest siedzibą Uniwersytetu Medycznego, jednak jego sporą cześć można zwiedzać z przewodnikiem. Zwiedzanie pałacu jest połączone z wizytą z Muzeum Medycyny i Farmacji, które znajduje się w Oficynie Prawej. Tam też należy nabyć bilety wstępu na obie atrakcje. Oba miejsca bardzo polecam, muzeum naprawdę potrafi zaciekawić.

Wychodzimy na starówkę, mijając po drodze pomnik ks. Popiełuszki. Niespodziewanie zza ciemnych chmur wychodzi słońce i ozłaca zabytki centrum.

Mój pobyt w Białymstoku był zdecydowanie za krótki, bo to miasto ma bardzo dużo do zaoferowania, a do tego emanuje pozytywną energią, dlatego nie jest warte tak powierzchownego zwiedzania. Mam nadzieję, że jeszcze tu powrócę… na dłużej. Nie będę się jednak teraz rozwodzić o zabytkach, które udało mi się zobaczyć, polecam za to odwiedzić punkt informacji turystycznej, np. w Bramie Wielkiej ze złotym gryfem (wejście na teren Pałacu Branickich). Tak czytelnych i poręcznych map oraz z pomysłem zrobionych folderów to ja dawno w rękach nie miałam!

Białystok można zwiedzać specjalnie przygotowanymi szlakami turystycznymi. Mnie najbardziej zaciekawiły Szlak esperanto i wielu kultur, kulinarny czy architektury PRLu. 

To w Białymstoku powstał wielokulturowy język esperanto, którego twórcą był z zawodu okulista Ludwik Zamenhof. Celem tego unikatowego języka było zrozumienie innych kultur, zanik barier między narodowościami i życie w zgodzie z innymi nacjami. A co zainspirowało Zamenhofa do tak unikatowego zamysłu? Sam wielokulturowy Białystok, który zrzeszał przeróżne narodowości, kultury i religie. Mieszanka podlaska w najlepszym wydaniu :). 

Poniżej mini galeria ze spaceru po Białymstoku:

Tu jest informacja turystyczna i wejście na teren Pałacu
Front Pałacu Branickich
Od strony ogrodów
Aula pałacowa- widać że wakacje 😛
Dobrze, że technika idzie do przodu- gabinet dentystyczny z przeszłości
Katedra WNMP

 

Starówka
Ratusz z Muzeum Białostockim
Niczym we Włoszech…- Rynek
Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy
Ul. Lipowa- w tle Kościół Chrystusa Króla i św. Rocha