Altea- raj bez wyjeżdżania z Europy

Nie wiem jak wasze powietrze, ale moje pachnie już mrozem… Nie wiem, jak wasze popołudnia, bo moje coraz ciemniejsze…

Dlatego zamykam oczy. I widzę palmy, choć to środek zimy. Czuję pizzę i potrzebę założenia okularów słonecznych, bo słońce odbijające się od turkusowej tafli nie pozwala mi iść w wybranym kierunku.

Nieznana perełka

Zabieram was dziś do Altei. To perełka Costa Blanci! Znajduje się w prowincji Walencji i liczy ok. 20 000 mieszkańców. W sezonie liczba ta się podwaja, choć ja najchętniej zamieszkałabym tam właśnie zimą. Może nie ma upału, ale i tak pięknie świeci słońce, a uliczki są wyludnione- idealne do fotografowania czy niespiesznych spacerów.

Wszystkie poniższe zdjęcia pochodzą z przełomu stycznia i lutego.

Nazwa miasta pochodzi od greckiego słowa –altahia czyli “leczyć”. Na zimową depresję antidotum idealne!

Najłatwiej dostać się tam z Alicante (ok. 50 km). Bezpośrednie pociągi jeżdżą kilkanaście razy dziennie. To tego ich trasa biegnie nad morzem.

Czy można czegoś jeszcze wymagać?

W Altei i tak znajdziecie wszystko- białe domki z podpalanymi dachówkami (moje ulubione), pyszne jedzenie (poniżej polecana knajpka z widokiem), długa promenada przy samej plaży, morze, kręte uliczki, palmy i różowe bugenwille.

Zwiedzanie Altei można podzielić na dwie części.

Pomiędzy nimi znajduje się zwykłe miasteczko- sfera profanum nazwijmy to. Wspomniane dwie części to jednak sacrum dla duszy, serca, a przede wszystkim dla oczu.

Nadbrzeże i dolna część miasta

Ze stacji kolejowej jest blisko do obu z nich. Zacznijmy od raju dolnego- plaża, promenada, morze.

Promenada jest długa na kilkanaście kilometrów. Można tam chodzić i jeździć rowerem. Albo odpocząć pod palmą! Łączy Alteę z następną miejscowością.

Po drodze znajduje się pasmo kawiarenek, restauracji z owocami morza i tapas.

Ja polecam jednak Castell del Port. Piękny wystrój, jeszcze lepszy widok na morze oraz pizza, po której zjedzeniu żałowałam, że nie będę jej mogła zamawiać do domu w Polsce!

W tej części raju znajdziecie także świetny sklepik, który jak do tej pory widziałam tylko w Hiszpanii- Ale Hop! Bardzo lubię tam zachodzić po oryginalne gadżety tj. piórniki, kosmetyczki, dekoracje, notesy, globusy <3, apaszki itd.

Stare Miasto w Altei

Ruszamy do raju górnego. Dosłownie. Stroma ścieżka zawijająca się pod górę może wskazywać tylko jedno- bajeczne widoki!

Ale ja uwielbiam już same te kręte uliczki! Tu ktoś hoduje przed domem palmę w doniczce, tam stoją dwie pastelowe vespy, na rogu wygrzewają się leniwie dwa kotki, tu zachwycam się drewnianymi okiennicami, tam klimatyczną bramą…

Jeśli zazdrościcie Hiszpanom tych pomarańczy w środku miasta, to już nie musicie. Są cierpkie i niedobre, ale i tak wyglądają przepięknie!

W końcu wychodzę na coś w rodzaju patio. Labirynt z żywopłotu prowadzi mnie na taras widokowy! Alteo jak ja lubię cię odwiedzać! Nawet sobie nie wyobrażasz. Idę jednak wciąż wyżej i wyżej.

Na samym szczycie mieści się rynek z kościołem ( Iglesia Virgen del Consuelo). Wieńczy go lśniąca, granatowa kopuła, którą widać prawie z każdego miejsca na dole. To najstarszy obszar Altei założony jeszcze przez Rzymian.

Będąc tam łatwo dojedziecie również na dwa tarasy widokowe. Pierwszy znajduje się naprzeciw wejścia do kościoła, jest nieco schowany i wietrzny. Widać z niego głównie miasto oraz wybrzeże, ale od strony północnej.

Drugiego nie da się ominąć. To jakby przedłużenie rynku. Po prostu wszyscy jak ćmy do światła, idą do widoku na morze. Wyrasta z niego charakterystyczne wzgórze.

Jeśli byliście na Costa Blance pewnie zauważyliście, że wiele miast powstało właśnie w okolicy jakiegoś wzgórza o charakterystycznym kształcie. Po nim można łatwo poznać Alicante, Calpe czy właśnie Alteę.

Żeby było rajsko w 100% na tym tarasie jest cieplutko, bezwietrznie, na ścianie jednego z domów kwitnie biskupia bugenwilla, a pod murem uplasował się pan z gitarą, grający południowe piosenki.

Od rynku odchodzi kilka uliczek- każda prowadzi w dół. Polecam zejść tą od północnej strony, zaczyna się schodami. Prowadzi do dawnej bramy miasta i klimatycznego placyku.

Na Starym Mieście w Altei jest mnóstwo takich malowniczych zakątków. I z każdego z nich widać wodę.

Gdybyście szukali mnie na emeryturze, to pewnie będę zajmować jakieś małe mieszkanko pod tą przypalaną dachówką i z kolorowymi okiennicami.

Na razie jednak przede wszystkim zapraszam was do odwiedzenia tego malutkiego raju, w którym jest wszystko, co człowiekowi pragnącemu lata potrzeba!

Altea