Jak Karkonosze uczą wytrwałości, a Dolny Śląsk rozbudza apetyt na więcej

Ostatnie dni spędziłam w Karkonoszach, a dokładniej w mojej ukochanej Szklarskiej Porębie z nadzieją, że może tym razem odkryję powód, dla którego tak lubię tu powracać. Przyczyny nie znalazłam, ale za to otrzymałam ważną lekcję wytrwałości i pomysł na trasę po Dolnym Śląsku. W tym poście podzielę się z Wami moimi ulubionymi oraz właśnie poznanymi miejscami i atrakcjami Szklarskiej Poręby!
 
Walizka, mapa i lista nowych miejsc do odkrycia. Te stare i ukochane od dzieciństwa mam już w głowie. Od dzieciństwa, bo Szklarska była moim pierwszym celem podróżniczym, więc mogę śmiało powiedzieć, że od niej zaczęła się moja przygoda z podróżowaniem. To tam spędzałam beztroskie wakacje i ferie, stawiałam pierwsze kroki z nartami przy butach, uczyłam się robić wianki z polnych kwiatów, słuchając życiowych mądrości i rodzinnych historii.
 
Uwielbiam chwilę, kiedy minę Wrocław, na horyzoncie ukazują się pierwsze wzniesienia, a droga prowadzi przez małe, dolnośląskie miejscowości. I choć marketów przybyło, i atrakcji turystycznych, i samochodów na drodze to Dolny Śląsk zachował swój dawny klimat. Biedny, szary, trochę smętny i tęskny, ale dzięki temu jedyny w swoim rodzaju. Może to dziwne, że zachwycam się tym zakątkiem, ale jest we mnie coś z refleksyjnego wrażliwca, który czasami docenia to, co dla przeciętnego mieszkańca naszej planety jest zwyczajnie nijakie, nieciekawe.

 

Brązowe tablice z atrakcjami turystycznymi kuszą co kilka kilometrów: tu zabytkowa huta, tam pałac, a tam zamki. Obiecuję sobie, że jeszcze w tym roku wrócę tu specjalnie dla nich i mknę dalej w stronę słońca aż do samej Szklarskiej!

Tu pełnia sezonu. Narciarze, turyści, przyjezdni… Rzucam torbę do hotelowej szatni i ruszam na sentymentalny spacer po centrum, które tak naprawdę składa się w dwóch ulic: 1 Maja i Jedności. Jednak Szklarska jest dużo bardziej rozległa, dlatego podzielono ją na kilka obszarów: Szklarska Poręba Dolna, Górna (centrum miasta), Średnia, Biała Dolina, a nawet Jakuszyce, które także administracyjnie do niej przynależą.


Najpierw trafiam do księgarni z zamiarem nabycia książki o nie byle kim, bo o samym Duchu Gór, który od niepamiętnych czasów krąży po gołoborzach i torfowiskach Karkonoszy. Następnie odwiedzam punkt informacji turystycznej, zgarniam mapki i foldery, po czym kieruję się na dworzec kolejowy. 


Odwiedzając Karkonosze warto udać się na przejażdżkę niedawno odnowioną i nowoczesną Koleją Izerską. Bilet z Piechowic do Jakuszyc to koszt zaledwie 3,5zł. Koniec trasy znajduje się po stronie czeskiej, a dokładnie w Libercu. Kolej kursuje codziennie co godzinę, z dwugodzinną przerwą od 12 do 14.

Zwieńczeniem spaceru jest najlepszy na świecie mus truskawkowy z bitą śmietaną w kawiarni “Fantazja” przy ul. Jedności. Odwiedźcie koniecznie, będąc w Szklarskiej!


Zaczyna padać drobny śnieg, a ja znowu wyruszam na pieszą wycieczkę. Tym razem idę w stronę “dużego kościoła”, jak potocznie jest nazywana parafia Bożego Ciała. Śnieg sypie już porządnie, a ja dalej pnę się ku górze. Oglądam równie upartych jak ja narciarzy, robię kilka zdjęć z widokiem na Szklarską Średnią i trafiam na herbatkę do pensjonatu “Zofia”, w którym gościłam ostatnim razem. Tam też zostawiam na pamiątkę pluszową sówkę, której instrukcja wykonania znajduje się tutaj. Może ktoś z Was ją tam kiedyś odwiedzi?


Kiedy trzeci raz w ciągu kilku godzin opuszczam hotel, recepcjonistka tylko się uśmiecha, życząc udanego kolejnego spaceru. Tym razem śniegu jest już po kostki, a ja krążę wąskimi uliczkami w miłym towarzystwie rodziny ze Szklarskiej. Chciałam prawdziwą zimę, to mam- powtarzam sobie obserwując białą okolicę i licząc, że taki sam widok zastanę rano.

Kolejny dzień upływa pod znakiem wędrówki, jednak nie miejskiej, ale typowo górskiej. Wsiadam w Kolej Izerską i obieram kierunek Jakuszyce. Po drodze mijam zaledwie jedną stację: Szklarska Poręba – Huta, a cała podróż koleją trwa niecałe 15 minut. Podobno z okien pociągu roztacza się piękna panorama na najwyższe szczyty Gór Izerskich, jednak teraz zamiast gór widać tylko szarą mgłę i strugi… deszczu. Koniec zimy, ale przygody dopiero początek!

Wysiadam na Polanie Jakuszyckiej. Za tydzień odbędzie się tutaj coroczny Bieg Piastów, teraz na trasie sunie na biegówkach więcej amatorów- przedział wiekowy bez ograniczeń. Ja postanawiam pokonać trasę do schroniska Orle na piechotę. Wiem, wiem, nie powinnam, bo psuję tylko narciarskie ścieżki, ale cóż zrobić, jak narciarz ze mnie żaden, ale za to piechur wytrzymały. Długość spaceru w obie strony to ok. 10 km, trasa jest prawie płaska, łatwa, a do tego pięknie położona, bo wewnątrz karkonoskiego lasu. Gdyby jeszcze deszcz przestał na chwilę padać, a moje śniegowce okazały się jakimś cudem nieprzemakalne…


Po pierwszym przebytym kilometrze zaczynam wątpić w osiągnięcie mojego celu. Sztywnieją mi stopy i dłonie, czuję tylko zimno oraz coraz większe obawy. Może jednak powinnam zawrócić? To nie jest pogoda na spacery po lesie… Idę jednak dalej, z każdym krokiem jest mi coraz cieplej. W końcu ściągam wilgotne rękawiczki. Co jakiś czas są mapki informujące, że nawet nie przekroczyłam połowy. Może wystarczy tej wędrówki? Nie, mówię sobie i ruszam dalej. W końcu jestem w połowie drogi, teraz już nic mnie nie zatrzyma. Dwie biegaczki mówią, że ta połowa to już dosłownie i w przenośni pójdzie “z górki”! Co z tego, że one miały narty, a ja mam mokre od śniegu buty? Krajobraz monotonny, za zakrętem prosta i kolejny zakręt. Gdzie to schronisko? 

W końcu rozległa polana. To już musi być blisko- myślę przekonana i nie mylę się! Jeeeej, schronisko Orle, nareszcie!!!

Schronisko Orle


O ścianę frontową opartych kilkanaście par kolorowych nart, w środku ciepło i przytulnie, drewniane ławy, piec, na którym suszą się skarpetki i rękawiczki, gwar, krzątanina. Ktoś przychodzi, ktoś wychodzi, pod stołami drepcze mały kundelek. Przyjemnie tam było, oj przyjemnie. Tak, że nie chciało się wracać na zmoczony dwór. Jednak kolejka na spóźnialskich nie zaczeka, trzeba wracać. 

Schronisko Orle oferuje kilkadziesiąt miejsc noclegowych przez cały rok. Latem można wypożyczyć tam rowery, udać się na wspinaczkę alpinistyczną lub wziąć udział w biesiadzie przy ognisku.

W XVIII wieku w budynku obecnego schroniska znajdowała się huta, a na miejscu polany i lasu osada Carlsthal.


Las osnuwa gęsta mgła, mijający mnie biegacze znikają po niecałych stu metrach. Byle dotrzeć do połowy, potem będzie znowu “z górki”. Chociaż w butach chlupoce woda, idę równym tempem: raz dwa, raz dwa. Po godzinie i dziesięciu minutach jestem z powrotem na Polanie Jakuszyckiej. 


Wykonałam cel, jestem dumna, choć było ciężko i kilka razy chciałam zawrócić. Teraz nieważne są mokre skarpetki, ani lodowate ręce. Liczy się satysfakcja z wykonanego zadania!

Po całodniowym spacerze czas na nagrodę. Pogoda wygoniła z miasta chyba wszystkich turystów. W ” Fantazji” jestem tylko ja, Mama i moja wyczekana gorąca czekolada, o której marzyłam drepcząc do schroniska. 

Następnego dnia o dziwo wyszło słońce. Co więc zrobiłam? Ruszyłam czym prędzej na spacer z aparatem. Za to chyba lubię Szklarską najbardziej, że oferuje mnóstwo tras spacerowych.


Kupuję pożegnalną widokówkę i oscypka, bo czas pobytu się kończy, a ja zamierzam odwiedzić jeszcze Wrocław.


Szklarska Poręba to nie tylko raj dla narciarzy i biegaczy. To także idealne miejsce na piesze wędrówki i górska alternatywa dla tych, którzy nie jeżdżą na nartach. Przed odwiedzeniem tego pięknego zakątka Polski, niech nie zrażą Was stragany z rękawiczkami i budki z oscypkami. Wystarczy się tylko trochę przyjrzeć, aby zobaczyć prawdziwy urok tego miejsca. 

Mam nadzieję, że już niedługo uda mi się odwiedzić więcej atrakcji Dolnego Śląska, bo zarys trasy jak zwykle już posiadam w głowie. A więc do zobaczenia na Dolnym Śląsku!