Łyk Sewilli

“Kto nie widział Sewilli, ten nigdy nie patrzył z zachwytem”



Sewilla…


Czwarte co do wielkości miasto w Hiszpanii, świątynia słońca (oraz nieziemskich upałów), feeria barw płytek Azulejos ( którymi wykafelkowałabym wszystkie ściany w domu), największy gaj pomarańczowy w jakim byłam… Takich określeń wymyślę jeszcze wiele, ale może zamiast przeciągać wstęp zacznę już spacer po sewilskich atrakcjach. Kto idzie ze mną?


” Herakles mnie zbudował. Cezar otoczył murami i wieżami. Król święty mnie zdobył.” 

Tak w trzech zdaniach przedstawia się historia miasta. Oczywiście jest ona dużo bardziej burzliwa, zawiła i skomplikowana, jednak najważniejszy jest wniosek jaki można z niej wysnuć. Otóż dzięki temu, że Sewilla od czasów starożytnych przechodziła z rąk do rąk, znajdując się pod panowaniem najróżniejszych ludów i nacji, zyskała swój niepowtarzalny, mozaikowo-kulturowy charakter, stając się mieszanką stylów europejskich i arabskich.

Spacer polecam zacząć od najbardziej monumentalnej budowli, czyli Katedry Najświętszej Maryi Panny. Prowadzi do niej Patio Drzew Pomarańczowych i Brama Jaszczurek. I o ile pomarańcze mijałam na każdym kroku, to jaszczurek na szczęście wielu nie spotkałam. Legenda głosi, iż wewnątrz pozłacanego grobowca kryją się zwłoki Krzysztofa Columba. Podanie mogłoby być całkiem wiarygodne (tu podróżnik przybył po odkryciu Ameryki),gdyby nie fakt, że jego ciało prawie w całości spoczywa na Dominikanie… Jednak czego się nie robi, na potrzeby turystyki.


Za katedrą znajdziecie jeden z większych dowodów mieszkanki kulturowej. Mam na myśli La Giraldę, czyli jedyny ocalały minaret zburzonego nie widzieć czemu w 1296r. meczetu. Z tej 93-metrowej wieży rozciąga się piękna panorama miasta. I nie musicie się tu martwić o złą widoczność i zamglone niebo, gdyż w Sewilii “pogoda dla bogaczy” praktycznie się nie zdarza.
W południe Hiszpanie udają się na codzienną siestę, a zapaleni podróżnicy nie przerywają zwiedzania i kryją się w cieniu roślinności (oraz sławy) kompleksu Alcazar. To jedyny do dzisiaj zamieszkany pałac królewski w Europie, słynący nie tylko z monumentalnych budowli, ale także ogrodów. Strzeliste palmy, bajkowe fontanny i sadzawki, cyprysy, drzewka pomarańczowe… Tak właśnie wygląda raj w sercu Sewilii.
                                       


To teraz czas na moją ulubioną miejską czynność (obok podziwiania zabytków i łapania ładnych ujęć), czyli leniwe błądzenie po wąskich uliczkach i delektowanie się chwilą. Dzielnica żydowska ( obecnie Barrio de Santa Cruz) jest miejscem wymarzonym, a wręcz idealnym na powolny spacer. Biel ścian, wąskie uliczki, kwiaty, rytmy flamenco…

Pora na kolejny punkt programu, którego nie możecie ominąć! Tak, już słyszę, że miejsca “must see” są przereklamowane i lepiej chodzić własnymi ścieżkami, ale Plac Marii Luizy i Plac Hiszpański Takie piękne, czarujące, będzie im przykro jak ich nie odwiedzicie. To właśnie tam w 1929r. odbyła się Wystawa Iberoamerykańska, a otoczenie Placu Hiszpańskiego jest nazywane Wenecją Sewilii. Znajdziecie tam m.in. herby wszystkich hiszpańskich prowincji wykonane z… wypalanych płyteczek.
    
Popołudnie warto spędzić nad brzegiem Kanału Alfonsa XIII. Podążając promenadą Paseo de Cristóbal Colón, dotrzecie do Złotej Wieży. We wnętrzu znajduje się Muzeum Morskie, gdzie można zobaczyć modele statków Columba.


Dzień w Sewilli dobiega końca, ale zostaje jeszcze wieczór i noc. Właśnie wtedy zmęczone upałem miasto budzi się do życia. Dlatego nie uciekajcie z Sewilli o zmierzchu i udajcie się, np.: na pokaz ognistego Flamenco!


I kto się nie zgodzi, że ta wizytówka Andaluzji potrafi naprawdę zachwycić?