Sielsko i anielsko w Bieszczadach…

   
Dla większości ludzi Bieszczady to przede wszystkim dzika przyroda, malownicze połoniny i tłumnie odwiedzane Jezioro Solińskie. Mi Bieszczady kojarzą się z żółcią rudbekii, stukotem końskich kopyt o poranku, poczuciem harmonii i ukojenia. Jednak czy to miejsce jest zawsze takie sielskie i anielskie? Poniżej postaram się ukazać moje spojrzenie na te polskie góry.

W Bieszczadach miałam okazję być dwukrotnie-raz w 2013r. i ponownie w 2016r. Za pierwszym razem był sam początek sierpnia, a Bieszczady znajdowały się na końcu naszej trasy po południowo-wschodniej części Polski. W radiu leciały letnie przeboje przerywane transmisjami: “Proszę państwa dzisiaj jest najgorętszy dzień roku. Najwyższą temperaturę zanotowano na Podkarpaciu-ponad 40°C.” Tak się złożyło, że najgorętszych dni w roku było pod rząd ok. 5…, co stanowiło większość naszego wypoczynku. Dlatego Bieszczady kojarzą mi się przede wszystkim z beztroskim odpoczynkiem nad brzegiem Jeziora Solińskiego. Pogoda pokrzyżowała nam plany dotyczące górskich wędrówek, ale za to pozwoliła odkryć inne walory Bieszczadów. Poniżej wymienię kilka ciekawych miejsc i związanych z nimi historii.

    


Drogi… To dzięki nim odkryłam dzikość tych gór. Pierwszy raz widziałam znaki: “Uwaga wilki”, “Uwaga niedźwiedzie”. Na osobie, która pierwszy raz w życiu znalazła się w Bieszczadach wywołało to dreszczyk emocji. Opowieści miejscowych o zakradającej się do wsi zwierzynie dodatkowo powodowały, że wieczorem moje ucho było bardziej wyczulone na nieznajome odgłosy. Poza tym w pamięci pozostały górskie serpentyny pętli bieszczadzkiej, które raz musieliśmy zamienić na leśną drogę. Wracaliśmy właśnie z Polańczyka (chyba najbardziej znanej miejscowości turystycznej Bieszczadów) i dosłownie trzy samochody przed nami miał miejsce wypadek. Na skutek tego pojechaliśmy za miejscowymi kierowcami okrężną drogą, która wiodła przez serce bieszczadzkiej puszczy. Nieziemski upał, tumany piasku, śpiew ptaków, soczysta zieleń drzew i ciąg zagubionych samochodów w środku. Mimo to było cudownie. Ta przygoda ukazała mi nieprzewidywalność gór i codzienne problemy mieszkańców.

  
Ludzie… Kiedy pomyślę o rodowitych mieszkańcach Bieszczadów od razu do głowy przychodzą mi takie cechy jak: hardość, siła fizyczna i psychiczna, pokora wobec natury, wyrozumiałość, wewnętrzny spokój, akceptacja wybryków przyrody. Rozmawiając z miejscowymi dowiedziałam się np. że młodzi ludzie, niekiedy już po podstawówce muszą wyjeżdżać do szkół, które znajdują się w Sanoku, a zimą, kiedy spadnie dużo śniegu, jakikolwiek dojazd do małych miejscowości jest praktycznie niemożliwy. Często wiąże się to z brakiem zaopatrzenia w małych sklepach. Poważniejsze zagrożenie stanowi jednak ewentualny dojazd karetki pogotowia, która nie raz zamieniana jest na helikopter.

     
Kolejna kwestia to niesamowita przyroda Bieszczadów. W ostatnich latach przybywa tam więcej turystów, ale mimo to to jedno z najdzikszych i najbardziej dziewiczych miejsc Polski. Widać to przede wszytskim w Bieszczadach Wschodnich, gdzie przemysł turystyczny nie rozwinął się tak bardzo jak nad Soliną. Mówiąc szczerze solińskie stragany, głośna muzyka i tłok w okolicach zapory nieco mnie odstraszył. Jeśli chcecie posłuchać ciszy wybierzcie miejscowości bliżej granicy z Ukrainą. To co najbardziej utkwiło mi w pamięci, to ciągnące się wzdłuż dróg łany żółtych kwiatków(rudbekia). Były wszechobecne. Oprócz nich mam w głowie obraz kolorowych motyli, łany ukwieconych łąk i soczystą zieleń na szlakach. Mam nadzieję, że nie zniszczymy uroku tego miejsca i będziemy mogli cieszyć się jego dzikością jeszcze przez jakiś czas.

     
Atmosfera Bieszczadów. Trzeba ją poczuć, by zrozumieć. Nawet w okresie letnim szlaki są nieporównywalnie spokojniejsze niż biedne, zadeptane Tatry, turystyka mniej rozwinięta, a przyroda bardziej dzika i niedostępna. Bieszczady emanują spokojem, a jednocześnie hardością ducha.

Wracając do ludzi, Bieszczady kojarzą mi się też z miejscem wielu ucieczek- od zgiełku miast, życiowych problemów, pędzącego świata. Znam kilka przykładów osób, które właśnie tam odnalazły spokój ducha. Jedną z takich historii jest pewien artysta, na którego natknęliśmy się zwiedzając jedną z wielu bieszczadzkich, drewnianych cerkwi. Warto także odwiedzić niektóre gospodarstwa agroturystyczne prowadzonych przez ludzi, którzy osiedli tu po “ucieczce” z wielkich miast.

To teraz bardziej praktycznie: czyli co polecam odwiedzić podczas pobytu w Bieszczadach:

 

–   Przystanek Bieszczadzkiej Kolejki Wąskotorowej jest  dużą atrakcją turystyczną. Dzięki kolejce przeniosłam się na chwilę do poprzedniej epoki. Nie wiem jak wy, ale ja lubię podróże w czasie. Efekt potęguje też robienie czarno białych zdjęć. Pociąg powstał ok. 100 lat temu. Można z niego podziwiać malowniczą przyrodę Bieszczad. Kursuje między Cisną a Majdanem.

 

 

–   Zapora wodna nad Jeziorem Solińskim– rozciąga się stamtąd piękny widok na porośnięty gęstym lasem brzeg i szafirową taflę zalewu. Polecam udać się tam w godzinach porannych, kiedy barierki nie są aż tak bardzo oblegane przez turystów, a z głośników nie rozbrzmiewa muzyka niczym z wiejskiej dyskoteki. Pod zaporą znajduje się elektrownia wodna, którą za opłatą można zwiedzać. 

 

 

 

–  Leśne Zoo w okolicach Cisnej– my odwiedziliśmy je wracając z przejażdżki kolejką. Jest położone z dala od głównej drogi, pośród pól i lasów. Można tam spotkać nie tylko leśne zwierzęta, ale także bardziej egzotyczne ptaki. Nam do gustu szczególnie przypadły sympatyczne i gadatliwe kaczki.

Bar “Siekierazada” w Cisnej to największa atrakcja miejscowości. Zbójecki wystrój i klimatyczna atmosfera robią wrażenie. To miejsce ma charakter! “Siekiera nr 10 proszę!”

 

– Rezerwat “Sine Wiry”– znajduje się niedaleko miejscowości Berezka. Można tam spotkać przepiękne, dziko rosnące kwiaty i kolorowe motyle. Oprócz tego wrażenie robi przełom Wetliny. Przyjemna i mało wymagająca trasa. Nieopodal rezerwatu znajduje się drewniana cerkiew oraz oryginalne piece do wypalania węgla drzewnego.

 









– Centrum Ekumeniczne w Myczkowcach. Znajdują się tam starannie wykonane miniatury lokalnych kościołów i cerkwi. Oprócz tego polecam spacer po ogrodzie biblijnym, który w obrazowy sposób ukazuje najbardziej znane sceny z Pisma świętego.

 
 – Zagroda Żubra w Mucznem. Atrakcja jest bezpłatna i pozwala zobaczyć żubry w ich naturalnym środowisku. Wokół obiektu znajdują się trasy piesze, a żubry można odwiedzić od 9 do 19.

  – Drewniana cerkiew w nieistniejącej już wsi Smolnik. Obiekt jest wpisany na listę UNESCO. W cerkwi odbywają odbywają się także msze katolickie, zwiedzanie wewnątrz trzeba umówić telefonicznie. Świątynia jest położona w malowniczym miejscu na wzgórzu, więc stanowi dodatkowo ciekawy punkt widokowy.
 
 
  Jednym słowem Bieszczady to takie sekretne miejsce na mapie naszego kraju. Dzikie i piękne. Spokojnie i nieokiełznane. Idealne na kryjówkę od świata, problemów, niepowodzeń. W sam raz na urlop, aktywny lub beztroski odpoczynek. Co innego jeśli ktoś wybiera życie tutaj. Wtedy musi zakasać rękawy i wyrzec się wygód. Ale czego się nie robi, dla mieszkania w tak urokliwym miejscu…