Pomysł na Litwę? Spontaniczność!

Decyzja o tym, że ruszamy na Litwę zostaje podjęta w niedzielę. W poniedziałek ustawiam się grzecznie w kolejce o zaświadczenie do głosowania “gdziekolwiek”, później pakowanie, robienie kanapek, ostatnie polskie zakupy, stacja benzynowa i w drogę! Kolacja w McDonaldzie o 23, a wschód słońca już po drugiej stronie Polski, w Augustowie. Pierwsze zaspane zdjęcie- 4.45. Bez planu, ale za to z przygodami. Tysiąc kilometrów na liczniku w jedną stronę i naprawdę wspaniałe wspomnienia z Litwy.

Pierwsze dni na Litwie to kempingowanie, kolejne to zwiedzanie dwóch największych miast- Wilna i Kowna.

 

Pomysł na Litwę? Spontaniczność!

Kempingowanie na Litwie to wolność

Na Litwie rozbijanie na dziko jest legalne, co więcej kraj sam do tego zachęca. Nie trzeba nawet samemu szukać miejsca na nocleg na łonie natury, a jedynie sprawdzić zaznaczone na mapie miejscówki na kempingi na dziko i wybrać tę, która najbardziej nam się podoba.

Link do mapy z kempingami: Klik!

W trakcie pobytu korzystaliśmy z aplikacji Maps.cz, w której są mapy offline. Wystarczy przed wyjazdem pobrać dany region.

Oznaczenia są różne- jedne wskazują tylko miejsca na postój, inne z możliwością zostania na noc.

Pomysł na Litwę? Spontaniczność!

Największy wybór jest o dziwo w parkach narodowych, w których można swobodnie kempingować, rozbijać namioty i palić ognisko. Bez żadnych opłat i wykroczeń w prawie. Po prostu!

Nasz pierwszy kemping znajdował się 9 km od głównej drogi i 3 km od najbliższych zabudowań. W środku lasu, nad jeziorem z pomostem, kilkoma miejscami na ognisko, koszami na śmieci, drewnianymi ławami i wiatą. W dodatku nikt inny nie pokusił się go odwiedzić, więc całe miejsce było tylko do naszej dyspozycji.

Rzadko doświadczamy takiej swobody, wolności, zupełnej ciszy i widoków na wyłączność.

Drugi kemping wyglądał podobnie, choć więcej było na nim wiat i ludzi. Z jednej strony raźniej wieczorem, z drugiej chodzenie do wyznaczonej “toalety” nadal wspominamy z odrazą. Mniej prywatności, ale nadal piękny las, zejście do jeziora i miła atmosfera.

A co z bezpieczeństwem?

Na Litwie rozbijanie kempingu w środku lasu, z dala od cywilizacji jest czymś naturalnym i normalnym. Jasne, że liczyliśmy się z odwiedzinami nieproszonych gości- ludzi i zwierząt, ale na szczęście skończyło się na tych drugich, a właściwie jednym czworonożnym gościu.

Nie wiemy co to było i dlaczego odwiedziło nas na kempingu, kiedy paliło się jeszcze ognisko, ale fuknęło przed nami w ciemności, a 30 sekund później my siedzieliśmy już w aucie. Prawdopodobnie wystraszyło się naszego nagłego poderwania i świateł samochodu, więc postanowiło odejść.

Na pewno raźniej odwiedzać takie odludne miejsca w większej grupie znajomych czy rodziny, ale tego typu noclegi z lekkim dreszczykiem emocji na plecach też mają w sobie mnóstwo uroku i dają satysfakcję, że mieszczuchy potrafią sobie poradzić w bardziej wymagających warunkach.

Pomysł na Litwę? Spontaniczność!

Auksztocki Park Narodowy 

To tu spędziliśmy czas blisko natury. Park rozciąga się w północno-wschodniej części kraju, 100 km za Wilnem. Słynie z wielości jezior i ponad stu zabytkowych wiosek, wyróżniających się pięknymi drewnianymi domami w różnych kolorach.

Jedzie się tam dość długo, nie ma dużej ilości atrakcji turystycznych (chyba, że rajcują Was wieże widokowe i pojedyncze drewniane młyny wodne), ale bardzo się cieszę, że odwiedziliśmy ten region.

Największą zaletą była po prostu wolność i brak komercji jeśli chodzi o kempingowanie.

Domki są pięknie odrestaurowane i zadbane, na polach pasą się krowy i spacerują bociany, panuje sielska atmosfera, można pojeździć rowerami po morenowych wzgórzach, wypożyczyć kajak, odpocząć nad jeziorem, zjeść wędzoną rybę i naprawdę odpocząć!

Wszędzie cisza, spokój, świeże powietrze, piękne sosnowe lasy i spokojne tafle jezior.

Największą miejscowością jest Ignalina, tam można zrobić większe zakupy w markecie czy skorzystać z bankomatu. W mniejszych wioskach znajdziecie przydrożne knajpki i małe sklepiki.

Inną miejscowością są Połusze (Palūšė). Warto zajrzeć tam do punktu informacji turystycznej. Zabraliśmy stamtąd fajne mapki z trasami rowerowymi. Jest do wyboru kilka pętli o różnej długości.

Trasy prowadzą głównie przez leśne drogi, po drodze piękne widoczki na lasy, jeziora i łąki. Trzeba jedynie nastawić się na wiele mniejszych i większych podjazdów, teren jest usiany pagórkami, co nadaje mu uroku, ale też daje się we znaki, kiedy ma się małą kondycję…

O czym warto pamiętać, co warto zabrać?

Po pierwsze stan dróg i ilość fotoradarów! Wszędzie były kontrole prędkości, choć jakość dróg i pofałdowanie terenu rzadko pozwalały na bardzo szybką jazdę.

Nasze podróże, choć nie osiągały dużych dystansów, zajmowały niestety dużo czasu i zwyczajnie się dłużyły. W Polsce naprawdę jeździ się dużo lepiej i szybciej dociera do celu ;). Z litewskich dróg pamiętam głównie fotoradary i remonty drogowe…

To jest duży minus udawania się w odległe zakątki kraju.

Do tego dochodzą dojazdy na kempingi po leśnych i szutrowych drogach. Mierzcie więc siły na zamiary, bo nie wszędzie da się dojechać małym, miejskim autem, o czym mieliśmy okazję się przekonać…

Dwa kempingowe niezbędniki, które warto mieć ze sobą:

Pierwszy z nich to lina samochodowa. Bardzo przydatna jeśli zakopiecie się i potrzebujecie wyciągnięcia przez większe auto/traktor. My nie mieliśmy liny, ale mieliśmy szczęście do ludzi, którzy wyciągnęli nasze zakopane auto i mogliśmy jechać dalej, choć ta przygoda równie dobrze mogła zakończyć naszą dalszą podróż.

Drugi element wyposażenia, kiedy zamierzacie rozpalać w lesie ognisko to mała siekiera do łatwiejszego pozyskania leśnego drewna.

Prohibicja na alkohol

Alkohol można kupić na Litwie tylko od 10 do 20… W niedzielę od 10 do 15. Warto o tym pamiętać, jeśli chcecie spędzić wieczór przy litewskich trunkach.

Pogoda i odzież

Lato jest tam rześkie :). Warto zabrać ciepłą odzież na wieczorne kempingowanie i coś nieprzemakalnego, kiedy w środku wycieczki rowerowej zacznie solidnie padać…

Jak macie do wyboru śpiwór cienki i gruby, to polecam ten drugi. Poczucie zimna osłabia morale, a po co tracić humorek na wakacjach. W końcu to niepogoda jest zła, tylko turyści nieprzygotowani!

Tu wyjątkowo nie w bluzie i kamizelce

Zwiedzanie litewskich miast

Udało nam się zobaczyć dwa największe litewskie miasta, czyli Wilno i Kowno. Oba są bardzo zadbane, idealne na niespieszne zwiedzanie przede wszystkim obiektów sakralnych oraz podziwianie samochodów z najwyższej półki.

Podobno Litwini nie inwestują w domy i mieszkania, ale w auta. Patrząc na stan podwórek między kamienicami i auta na nich zaparkowane, jestem w stanie poprzeć tą teorię.

Na Litwie można zapomnieć o pandemii. Ludzie w maseczkach to rzadkość! Nikt nie ma maseczek w sklepach, miejscach publicznych itp. Po powrocie do Polski musieliśmy się naprawdę pilnować, żeby nie zapomnieć maseczki.

Jeśli chcecie dowiedzieć się informacji o Wilnie- zapraszam do mojego starszego wpisu, z pierwszej wizyty w stolicy Litwy: klik!

Już niedługo postaram się napisać dwa krótkie przewodniki po najważniejszych miejscach Kowna i Wilna.

A czego warto na Litwie spróbować?

Dzięki temu, że podróżowaliśmy autem, a temperatura na zewnątrz nie przekraczała 20 stopni, wykorzystaliśmy okazję i próbowaliśmy jak najwięcej litewskich specjałów!

Naszym ulubionym trunkiem stało się jasne piwo Baltas. Polecamy ogólnie piwa marki Svyturys.

Ulubioną słodką przekąską były bezsprzecznie serki w czekoladzie przechowywane w lodówkach, stąd nie mogliśmy zabrać ich do Polski :(. Za to w ciągu tygodnia spróbowaliśmy prawie wszystkich dostępnych smaków!

Na śniadanie jedliśmy litewskie sery. Bardzo ciekawy w smaku był varškės sūrisz makiem, na słodko, idealny do dżemu z truskawek mojej mamy. Inne to twarożki i serki z kminkiem.

I jak już jesteśmy przy kminku! Nie można nie wspomnieć chleba! To chyba nasz ulubiony przysmak, który kupowaliśmy na straganach. Był ciemny, wilgotny, zbity i wyrazisty w smaku. Z nim wszystko smakowało lepiej, nawet konserwy!

Wracając do tematu alkoholi, raz spróbowaliśmy lokalnej litewskiej ziołowej wódki. Nazywa się 999 od składu poszczególnych ziół ( 9 aromatycznych, 9 gorzkich i 9 piekących). Nie zostaliśmy jej fanami, choć spędziliśmy z nią cały wieczór.

Na zakąskę wtedy wjechała litewska słonina z wileńskiego targowiska. I jakkolwiek lubię próbować lokalnych potraw, to tamten wieczór mnie pokonał i zostałam na chlebku z serem.

Z napojów bezalkoholowych przysmakiem Litwinów jest kwas chlebowy (Gira). Nam nie przypadł do gustu, ale miejscowi kupowali go bardzo często.

Inne dania to kibiny i bliny z mięsem. Kibiny to danie karaimskie- pieczone, duże pierogi z mięsnym farszem (najlepsze można spróbować w Trokach), natomiast bliny to pyzy z mięsem, popularne w całym kraju.

Ceny

Litwa nie jest tanim krajem ze względu na obowiązujące euro. Jednak biorąc pod uwagę darmowe kempingi (płatne kosztowały tyle samo co po polskiej stronie) i bliskość naszego kraju, z którego można przywieźć trochę własnego jedzenia, to bilans nie wychodził zły.

Za obiad zapłacicie od 5 euro (kebab) do ok. 10 euro za sycącą i dużą porcję.

Piwo na mieście kosztuje około 3,5 euro i w górę.

Chleb zależy od miejsca jego zakupu, ale kawałek, który wystarczał nam na kilka posiłków płaciliśmy niecałe 2 euro.

Serki w czekoladzie to koszt kilkudziesięciu eurocentów (0,3-0,6 euro).

Sery są wiadomo w różnych cenach, znaleźliśmy i takie za euro i takie za 7 euro. Ale za niecałe 2 euro dało się kupić już kawałek dobrego serka.

Drogi jest też alkohol. Baltas w puszce kosztował na przykład 1,19 euro, podobnie jak inne piwa.

Poza jedzeniem, drogi jest też wynajem sprzętów wodnych i rowerów.

Za kajak i jego dowóz usłyszeliśmy cenę 45 euro za kilkugodzinny spływ. W Polsce było to już 45 zł od osoby.

Koszt wypożyczenia rowerów to 15 euro od osoby za dzień.

Pomysł na Litwę? Spontaniczność!

Podsumowując, Litwa to bardzo dobra destynacja dla wszystkich, którzy są spragnieni kontaktu z naturą, lubią ciszę i brak tłumów oraz czasami nie przeszkadza im spanie na kempingu.

To też kolejny chłodny kraj  po Islandii, który przekonał do siebie takiego zmarźlucha jak ja!

I choć nie ma na Litwie tylu turystycznych atrakcji, to chyba właśnie ten spokój i wolność miały tam największy urok! Możliwość rozbicia się w środku lasu, bez planowania tego kilka miesięcy wcześniej. Znalezienie miejscówki tylko dla siebie. Złapanie oddechu, usłyszenie własnych myśli. Sam pomysł wyjazdu był spontaniczny, a Litwa sprawiła, że cały wyjazd mógł być jednocześnie spontaniczny i bardzo udany!

A już na sam koniec link do mapy z Auksztockiego Parku Narodowego: https://www.google.com/maps/d/edit?mid=1912bkT2FcB9kKkxqaLQPNxZMw5WS0Vkg&usp=sharing