Islandia- plan podróży na 14 dni, cz. I

Pamiętam jak siedzieliśmy w piątkę tydzień przed wylotem i nie wiedzieliśmy jak zaplanować nasz pobyt. Jak się uprzesz, to objedziesz Islandię w 5 dni. Ale my mieliśmy całe 2 tygodnie, więc trzeba było dysponować z głową! Postanowiliśmy więc zaplanować mniej więcej 3 pierwsze dni, a potem robić to na bieżąco.

Myślę, że poniższy plan podróży z krótkim opisem odwiedzanych miejsc bardzo by nam się wtedy przydał. Może skorzystacie Wy i coś na naszym szkielecie zaplanujecie!

Kilka faktów na temat naszego road tripu:

  1. Na Islandii spędziliśmy równe 14 dni. Przejechaliśmy prawie 2500 km, poruszając się głównie drogą nr 1 dookoła wyspy.
  2. Nie mieliśmy auta z napędem 4×4, więc nie wjeżdżaliśmy w interior i omijaliśmy drogi F (czyli o nieutwardzonej nawierzchni, ze strumieniami na trasie). Może kiedyś uda się wypożyczyć coś wyższego i większego, bo wnętrze Islandii ma podobno jeszcze więcej do zaoferowania niż “obrzeża”.
  3. Miejsce noclegowe opuszczaliśmy w zależności od pogody, ale miej więcej miedzy 9 a 10. Pobudka była najczęściej około 7.
  4. Na nocleg docieraliśmy o zachodzie słońca, czasami już po zmroku.
  5. Obejście każdej atrakcji zajmowało nam zawsze znacznie dłużej niż szacowany czas trasy w przewodniku. Trafiło na fotomaniaków i eksploratorów wszelakich zakamarków. 🙂

Rok zbierałam się do napisania tego wpisu! Aż wreszcie jest! Oczywiście nie zachęcam, żebyście swoją podróż pokierowali tak samo jak my, bo spontaniczne decyzje też dają super wspomnienia, ale nasza trasa może być poglądową bazą do zaplanowania własnej objazdówki po Islandii.

 

Jednak nawet jadąc tylko drogą nr 1 dookoła wyspy nie będziecie się nudzić. Nie sądziłam, że jedna wyspa może być tak piękna i różnorodna, mimo że uchodzi za surową i niedostępną.

Dzień 1: Reykjavik

Minął właściwie tylko na podróży. Do Reykjaviku przylecieliśmy pod wieczór, wypożyczyliśmy auto z polskiej wypożyczalni i pojechaliśmy na kemping w centrum miasta. Jest on duży i bardzo znany, ale to właśnie jego największa zaleta! Bardzo polecam zacząć podróż właśnie tam. Rezerwując nocleg online dostajecie też zniżkę, a do tego po przyjeździe macie dostęp do przeróżnych darmowych map, ulotek i folderów, które bardzo pomogły nam znaleźć noclegi na wszystkie kolejne noce.

Dodatkowo można pogadać z ludźmi, którzy tam najczęściej kończą podobne objazdówki lub zabrać potrzebne artykuły, np. garnki patelnie, makarony, ryż, sosy i inne ze strefy “free stuff”.

Więcej o jej funkcjonowaniu i kempingach na Islandii pisałam tu: klik!

Cena: Na dobę płaciliśmy 2160 ISK/osoba po zniżce.

 Dzień 2: Złoty Krąg

Dystans: 236 km

  1.  Park Narodowy Þingvellir.

Miejsce historyczne- to tu w 930r. obradował pierwszy islandzki parlament, a w 1944r. ogłoszono niepodległość Republiki Islandii.

Znajduje się tu popularna turystycznie trasa przez wąwóz, gdzie spotykają się dwie płyty tektoniczne- euroazjatycka i pólnocnoamerykańska. Zagęszczenie turystów jest tu dość duże, więc polecam wybrać się na pieszy szlak przecinający drogę 361. Prowadzi on przez ciche i puste tereny z owieczkami (prawdopodobnie waszymi pierwszymi islandzkimi owieczkami, które pierwszego dnia robią jeszcze piorunujące wrażenie).

Szlak przebiega także przez malowniczy kościółek i szereg domów, w których zatrzymują się ważne osobistości w czasie uroczystości państwowych. Kościół jest otwarty dla zwiedzających od 9.00 do 17.00.

Parking płatny: 750 ISK. Na szczęście to jeden z bardzo nielicznych płatnych parkingów na Islandii.

Czas spędzony na spacerze: ok. 3h

Typ trasy: Łatwa, wyciszająca, piękna

2. Dolina Haukadalur, czyli Geysir i Strokkur !

Obecnie największym czynnym gejzerem jest Strokkur, wyrzuca on wodę na wysokość do 30 metrów, co około 10 min. Szczerze to bardziej niż “wyrzuty” pamiętam tłum turystów z aparatami i telefonami w dłoniach, w pełnej gotowości do uchwycenia tej sekundy wyrzutu.

Bardziej do odhaczenia, niż zachwycenia, ale… To nie koniec atrakcji Złotego Kręgu!

Parking bezpłatny

Spędzony czas: 30 min (można wydłużyć o spacer do fumaroli)

3. Wodospad Gullfoss

I to był pierwszy moment WOW! A pierwszy zapamiętuje się najbardziej. Byliśmy potem przy jeszcze wielu wodospadach, ale to ten zrobił to pierwsze piorunujące wrażenie!

Polecam zabrać koniecznie wodoodporną odzież, bo chlapie od niego jak przy silnym deszczu! Ale warto, dreszczyk emocji gwarantowany!

Parking bezpłatny

Spędzony czas: 60 min

Nocleg 2: Akranes Campsite (1000 ISK/osoba)

Kemping ma niesamowite położenie, gdyż znajduje się na samym końcu cypla, zaraz za wałem oddzielającym go od plaży. Spędziliśmy tam największą nawałnicę i sztorm wyjazdu w nocy. Ekstremalne przeżycie, jeśli leżąc w małym namiocie masz świadomość, że kilkadziesiąt metrów od ciebie uderzają fale wzburzonego oceanu, a hałas potęgowany jest potężnym deszczem. Wtedy pojęcie “nocleg zaraz przy morzu” nabiera innego znaczenia.

Plusy: Kiedy już się wypogodzi, dookoła są piękne widoki, czarna i zupełnie bezludna plaża, klify i góry w oddali. W pobliżu jest market Bonus, można od razu zrobić poranne lub wieczorne zakupy. Pamiętajcie tylko, że sklepy na Islandii mają szalone godziny otwarcia od 11.00 do 18.00…

Czyste i zadbane sanitariaty.

Minusy: Brak jadalni, jest tylko pralnia, bez stołu, ale z gniazdkami i czajnikiem elektrycznym. Jeśli wokół zacina deszcz, posiłek tylko na stojąco. Toalety i prysznice są w osobnym budynku, więc dodatkowo się moknie (tak, niby to kilkanaście metrów, ale tam wtedy naprawdę srogo lało).

DZIEŃ 3:

Dystans: 218 km

  1.  Park Narodowy Snæfellsjökull.

Robimy tam trasę spacerową z widokiem na pięknie rzeźbione przez wodę bazaltowe klify i pola lawowe. Pogoda jest piękna, a widoki zapierają dech! Z jednej strony są malownicze skały nad wodą z naturalnymi otworami, a z drugiej czarne i mroczne pola lawowe.

Nieco wcześniej, po drodze zatrzymujemy się dwa razy- raz na zdjęcia z pięknym widokiem, drugi raz w celu obejrzenia szczeliny w skałach. Nie wiem jak nazywa się to miejsce, ale widać je z drogi 54. Jest także parking. Szczelina prowadzi do groty z płynącym strumieniem. Piękne, ale baaardzo wietrzne miejsce!

Czas spędzony w parku:  około 2 godzin

2. Czarna plaża Djúpalónssandur

Powulkaniczne plaże z czarnym piaskiem to na Islandii nic wyjątkowego. Jednak bardzo polecam odwiedzenie akurat tej plaży, bo jest malownicza, a do tego jest duża szansa na bycie tam samemu, bez tłumu turystów jak na innych, bardziej znanych plażach, które pod względem estetyki wcale nie były dużo ładniejsze.

Parking bezpłatny z toaletą 

Czas: pół godziny

Nocleg 3: Olafsik Campsite (1500 ISK/osoba)

To był jeden  z naszych ulubionych kempingów. Był nieduży, ale bardzo przytulny. Miał nowiutki budynek z łazienkami i w pełni wyposażoną kuchnią. Minusem był jedynie jego mały rozmiar i jeden stół. Właściwie nie wiem, czemu go tak polubiliśmy. Ale byliśmy w tym zgodni całą piątką.

Plusy: ładne miejsce, nowiutki budynek z łazienkami, kuchnia z kuchenką i naczyniami w budynku

Minusy: mało miejsca, tylko jeden stół

DZIEŃ 4:

Dystans: ok. 300 km

  1. Kirkjufell

Najbardziej znana góra Islandii. Miałam ją nawet wtedy jako tapeta na telefonie. Miłym zaskoczeniem był fakt, że nie była to atrakcja typu “wyjdź z auta, zrób zdjęcie i jedź dalej”, ale wokół zrobiono fajną pieszą ścieżkę wokół wodospadów pod górą (ich najczęściej nie widać na zdjęciach z internetu) oraz dróżkę nad pobliskie jeziorko. Bardzo fotogeniczne miejsce!

Bezpłatny parking.

Spędzony czas: niecała godzina

2. Holmavik

To malutkie, ale niezwykle urocze miasteczko położone już na Fiordach Zachodnich. Ten obszar jest bardzo mało zaludniony i niedostępny. Niewielu turystów się tam zapuszcza. My wiedzieliśmy, że nie damy rady przejechać całych fiordów, więc tylko o nie “zahaczyliśmy”, a i tak byliśmy jedynymi turystami.

Jeśli macie ochotę zrobić przerwę od samych naturalnych cudów, to Holmavik czy Olavsik są typowymi islandzkimi miasteczkami. W Holmaviku można zwiedzić Muzeum Czarodziejów i Czarownic. Mnie to nie do końca interesowało, więc obeszłam miasteczko dookoła, rozmawiając z lokalnymi ludźmi. Piękne popołudnie i islandzkie lato!

Nocleg 4: na dziko! Z zorzą!!! Gdzie dokładnie znajduje się to przepiękne miejsce, zaznaczyłam tutaj.

Wydaje się, że w tym dniu zobaczyliśmy niewiele, ale były trzy przystanki: na głaskanie i fotografowanie koników, zakupy w Bonusie i eksplorację bezimiennych skałek i kanionu, bo wydał nam się ciekawy po drodze. I to jest smaczek podróżowania po Islandii. Oprócz znanych atrakcji jest mnóstwo pięknych miejsc, które można zwiedzać samemu, bo mamy akurat ochotę się przy nich zatrzymać.

DZIEŃ 5:

Dystans: ok. 170 km

Praktyczna rada dla śpiących na dziko jak my: w miejscowości Laugarbakki znajduje się kemping ( w sumie żywej duszy tam nie było, więc nie wiem czy działa), ale są toalety, prysznice i stoły. Można tam zorganizować powrót do normalności i higieny.

1. Kanion Kolugljufur.

Całkiem ładnie ukształtowany wodospad i kanion do spacerowania. Jednak akurat to miejsce mnie bardzo nie zachwyciło. Dużo ludzi, akurat kiepski moment pogodowy i jakkolwiek to źle nie zabrzmi: po prostu kolejny wodospad. Na Islandii mijasz dziennie kilkanaście ogromniastych wodospadów!

Bezpłatny parking.

Szacowany czas: pół godziny.

2. Skałki Borgarvirki i Kolumna Hviserjur.

I tu są przepiękne widoczki! Najpierw bazaltowe skały, na które można wejść i obserwować piękne widoki wokół. A potem czarna plaża z wielkimi muszlami nad Oceanem Arktycznym . Największą atrakcję stanowi skała w kształcie smoka pijącego wodę.

Bezpłatny parking.

Szacowany czas: godzina

Nocleg: kemping w miejscowości Varmahlid (1533 ISK/ osoba i namiot, troszkę inny przelicznik).

Minusy: brak jadalni. Zupki i kisielki jedliśmy na stojące w małej kanciapce z czajnikiem. Wodę na większy posiłek gotowaliśmy na zewnątrz, na deszczu, bo w środku było tak ciasno.

Plusy: Ludzie. Spotkaliśmy tam naprawdę przemiłych ludzi, łącznie z polską parą. A wiecie, spotkanie Polaków za granicą, którzy są mili dla innych Polaków i przyznają się do swojej narodowości nie jest wcale takie częste… Byli też młodzi Niemcy, którzy przemierzali Islandię autostopem oraz dwie Japonki z San Francisco, z którymi zaczęłam rozmawiać o Islandii, a skończyłyśmy na zachodnim wybrzeżu USA!

Ciepły posiłek i prysznic wieczorem z perspektywą położenia się w równie ciepłym śpiworku są przyjemne niezależnie od okoliczności.

DZIEŃ 6:

Dystans: ok. 200 km

  1. Godafoss.

Ten wodospad naprawdę robi wrażenie! Zwany jest wodospadem bogów i rzeczywiście otoczenie jest rajskie. Jak w Narni albo inne baśniowej krainie. Dodatkowo trafiliśmy na piękną pogodę! Obok znajduje się też sklep z bardzo ładnymi, a nie tandetnymi pamiątkami. Są też tradycyjne islandzkie swetry. Kiedyś będę taki mieć (jak dojdę do pieniędzy, bo jeden kosztuje ok. 700 zł).

Spędzony czas: minimum godzina, bo wodospad można zobaczyć z góry i z dołu, jest wiele różnych ścieżek

Islandia- plan podróży na 14 dni, cz. I

Okolice jeziora Mývatn

2. Hverarond. 

To obszar siarkowych kociołków, z których unoszą się opary “o charakterystycznym zapachu zgniłego jaja” (to wspomnienie chemicznych opisów doświadczeń z miliona godzin spędzonych na biolchemie). Ale rzeczywiście bez czegoś na nosie i ustach ciężko tam chodzić, choć krajobraz jest jak na innej planecie, robi to niesamowite wrażenie! Wszędzie coś syczy, bulgocze i paruje. Takich miejsc jest na Islandii kilka, ale to podobało mi się najbardziej.

Bezpłatny parking.

Spędzony czas: niecała godzina z fotkami

2. Grjotagja.

To jaskinia z gorącymi źródłami. Kiedyś było to popularne kąpielisko, obecnie kąpiel tam nie jest dozwolona. Ale samo ciemne wnętrze wody i turkusowa tafla gorrrrrącej wody też jest warta odwiedzenia. Poza tym jaskinia mieści się w pęknięciu potężnej skały. Tak, na Islandii każda atrakcja potrafi zrobić wrażenie!

Bezpłatny parking

Spędzony czas: kilkanaście minut

3. Dimmuborgir.

To skupisko skalnych kolumn, zwanych “mrocznymi zamkami”. Według legend zamieszkiwała je olbrzymka Grýla wraz z trzynastoma synami, którzy pełnili rolę św. Mikołaja. Niestety nie była to przyjazna rodzinka, bo olbrzymka zjadała niegrzeczne dzieci, a synowie płatali figle mieszkańcom…

Pomijając te mityczne historie, miejsce naprawdę ma klimat, szczególnie kiedy przyjedzie się wieczorem, bez dużej ilości turystów. Wokół panuje przejmująca cisza, są groty, jaskinie i skały w przeróżnych kształtach. Gęsia skórka pojawia się sama.

Spędzony czas: ponad godzina

Parking bezpłatny- obok sklep z pamiątkami, w którym sprzedaje przemiła pani od dziesięciu lat mieszkająca na Islandii

Nocleg: Vogar campsite (ok. 2000 ISK).

To największy kemping na jaki trafiliśmy, a znaleźliśmy się tam dlatego, że była tam znajoma osoba, pracująca w recepcji. Potem okazało się, że cały skład to Czesi i Polacy, więc był to radosny i mało islandzki wieczór.

Plusy: Na kempingu jest duża jadalnia i kuchnia z kilkoma stanowiskami do gotowania, a nawet pizzeria.

Przemiła obsługa, przynajmniej rok temu 😛.

Widok na krater wulkanu bez wychodzenia z namiotu!

Minusy: Ewentualnie cena, ale za wyższy standard się płaci i tyle.

DZIEŃ 7:

Dystans: 110 km

  1. Krater Hverfell

To było przecudne miejsce! Krater wygasłego wulkanu można obejść dookoła, trasa ma długość 3 km. Widoki są niesamowite! Z jednej strony widzisz sam ogromny, głęboki krater i masz świadomość, że idziesz krawędzią wulkanu, z drugiej rozciągają się rozległe pustkowia. W zależności od strony świata widać albo dymiące lawowe pola albo zielone równiny niczym na sawannie. To miejsce wprawiło mnie w całkowity zachwyt, Islandia w czystej postaci.

Spędzony czas: dwie godziny, zależy od tempa marszu i ilości zdjęć; na krater trzeba najpierw wejść, a potem go obejść, samo dodarcie na szczyt zajmuje chwilkę

Islandia- plan podróży na 14 dni, cz. I

2. Subkratery na Jeziorem Mývatn

Wokół jeziora znajdują się liczne trasy po subkraterach. To małe kratery, które miały kontakt z o wiele zimniejszą od nich wodą. Tworzą różne formacje, są punkty widokowe i widoki na różne strony jeziora. Bardzo malownicze miejsce. W dodatku znajduje się tam mały las, a to niespotykany widok na Islandii!

Spędzony czas: do godziny

3. Wodospad Dettifoss.

Mówi się, że jest najpotężniejszym wodospadem w Europie. I rzeczywiście w każdym możliwym wymiarze jest przeogromny. Woda spada z hukiem w dół 100-metrowego wąwozu i 30 kilometrów dalej spada do Oceanu Arktycznego. Oprócz samej potęgi wodospadu, urzekło mnie jego otoczenie- żywo zielone trawy i pagórki, które kojarzyły się z Narnią.

Można wydłużyć trasę o położony nieco wcześniej, znacznie mniejszy Wodospad Selfoss. Za to dwa kilometry za Dettifoss znajduje się Wodospad Hafragilsfoss.

Bardzo ważna jest tam nieprzemakalna i wiatroszczelna odzież. Niezależnie od pogody znajdziecie się w centrum ulewy i silnych podmuchów- wszystko od wodospadu oczywiście.

Spędzony czas: dwie godziny, jeśli chcecie zobaczyć inne wodospady

Bezpłatny parking

Następnie jechaliśmy drogą, której nie było do wąwozu biegnącego w korycie dawnej rzeki. Po drodze dziurawy szuter, brak asfaltu, totalne pustkowie (niby na Islandii są same pustkowia, ale jakoś wtedy tamto było jeszcze bardziej puste i nieprzeniknione…).

Dlatego choć widoki było ładne, to nie polecam, dużo więcej atrakcji jest jeszcze wokół jeziora Mývatn. Chyba, że wybudują nową drogę, ale w 2019 jej nie było…

Nocleg: Grimssadir (1400 ISK/osoba)

Oj ten nocleg był jednym z bardziej osobliwych. Kemping położony koło domku z pokojami na wynajem, do którego dołączona była recepcja. Oprócz tego mini budyneczek z toaletą, o prysznicu moja pamięć mi nie wspomina.

I wokół NIC. Równina, gdzieś w oddali droga. Brak drzew, budynków, latarni, ludzi.

Plusy: Był. Nie musieliśmy rozbijać się na dziko. Bardzo sympatyczny recepcjonista z Czech, który dużo mówił po polsku, bo cztery lata pracował z Polakami w Nowym Jorku. Historie tych jednostkowych ludzi na takich pustkowiach były niezwykłe!

Mieliśmy dostęp do drewnianej ławy i krzeseł. Stół jednak służył za dach do kuchenek w czasie deszczu.

Minusy: Brak prysznica, jadalni, zadaszenia, a cena dość wygórowana.

 

To opis połowy naszego wyjazdu. Tylko opis. Bo tych emocji, zmieniających się widoków, zachwytów, dreszczy z zimna i szczęścia nie da się opowiedzieć czy zamknąć w ramy. Islandię trzeba poczuć. Zazwyczaj zostaje w serduchu już za zawsze, nawet u tych, którzy w to wątpili (czytaj- ja).