Czy znasz już swoją prawdę? I po ci ona?

Ja wiem, że mój blog to obecnie podróże + medycyna. Ale jednocześnie w moim życiu zbiegło się kilka sytuacji, które zapaliły w głowie żaróweczkę z napisem “moja prawda”.

Włączałam i wyłączałam to światełko wiele razy, wracając do niego w myślach przez ostatnie kilka miesięcy. Myślę, że początek roku to dobry czas, żeby podzielić się z wami tą ciekawą koncepcją.

A później już same podróżniczo-medyczne treści! (póki nie złapią mnie znów życiowe rozkminki warte puszczenia w świat)

Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt

Bo tego nie wiesz nawet sama Ty

Z pierwszą linijką się zgadzam, z drugą… nie do końca! Od liceum bardzo mocno zastanawiałam się nad moim “ja” i po tych kilku latach czuję oraz słyszę od innych, że posiadam wysoki poziom samoświadomości. A przecież od 18-stki nie minęło wcale tak dużo czasu :P!

Czy Ty znasz już swoją prawdę?

Czym jest “moja prawda”?

Po każdej życiowej porażce, kiedy znów w naszym życiu poczujemy się jak idioci/idiotki, po raz kolejny ktoś nas zrani i zawiedzie, życie pójdzie w inną stronę niż my, świat przestanie na chwilę sprzyjać i wszystko będzie wydawać się bez sensu to… zostanie ona.

Nasza osobista prawda.

Prawda o sobie samym to dla mnie taka miękka podusia, na której lądujemy zawsze, kiedy tylko spadamy w dół. Części nas samych, których może nie zna nikt inny i takie zakamarki, w których tylko my umiemy się jakoś odnaleźć, zrozumieć, przytulić mimo ocen innych ludzi, mimo zranień, krzywd i problemów wokół.

Myślę, że to taki kryzysowy spadochron, który zawsze można rozłożyć niezależnie od beznadziejności życia, w której się znajdziemy. Bo tylko my najlepiej rozumiemy nasze wybory, zachowania i reakcje. Tylko my wiemy, kiedy tak naprawdę jesteśmy sobą, co sprawia nam przyjemność i szczerą radość.

Jak poznać swoją prawdę?

Kryzysowe momenty

Ja swoją prawdę uświadomiłam sobie w dość niefajnym momencie życia. Rzekłabym nawet, że beznadziejnym, bo jedyne czego pragnęłam to zasnąć i obudzić się za parę miesięcy, jak znów świat zacznie mnie cieszyć. Jedyne co sprawiało mi radość, to snucie się po polach na rowerze i robienie zdjęć, bez narzuconego pomysłu, po prostu bezcelowa włóczęga.

Wykorzystywanie szans i zbieranie doświadczeń

Sprawdzanie siebie w różnych sytuacjach, środowiskach, aktywnościach. Ale też przyjmowanie tego, co pojawia się nagle.

Zaraz po tym gorszym czasie dostałam kilka życiowych puzelków, dzięki którym mogę powiedzieć, że początek roku stał się czasem poznawania siebie. Jesienią ponownie zaangażowałam się w wolontariat, otrzymałam możliwość kształcenia swoich kompetencji miękkich, a w prezencie gwiazdkowym znalazłam test Gallupa! Żadnej z tych rzeczy się jeszcze pół roku nie spodziewałam, a tym bardziej tego, że one wszystkie się razem połączą!

Rozmowa (czasem abstrakcyjna)

Uwielbiam (nocne) rozmowy. Choć to nie noc dodaje im głębi, ale moi rozmówcy i tematy. O życiu, jego ścieżkach, ludzkiej psychice, podejściu do przemijania, przeznaczenia, o emocjach i strachu, reakcjach na to, co wydarza się w naszych życiach.

Jaki smak i zapach ma życie? Jakie teraz widzisz w swoim życiu kolory? Albo słowa, jakie określają twój obecny punkt w życiu? Jakie skojarzenia przychodzą ci na myśl o haśle “życie”?

Ja widzę rozbrykanego chłopca.

Biegnie raz wokół mnie, raz ucieka i prawie gubię go z oczu. Jest krnąbrny, ale kiedy przy okazji krótkiej sposobności zajrzę mu w oczy widzę piękno, mądrość, jakąś tajemnicę, która sprawia, że kiedy tylko znów ucieka, nadal mam chęć go gonić. A ucieka często, biegnie jak szalony przed siebie, drwi ze mnie i droczy się. Ma rozczochraną czuprynę i wiecznie szeroki uśmiech. Próbuję go złapać za rękę, iść krok w krok, ale częściej łapię zadyszkę, rozglądając się wokół, gdzie znowu pobiegł. Czasami uśmiecham się szeroko jak on i oczy mamy lśniące od szczęścia. Potem znów pokaże mi język, przyspieszy tempa, pozostaje tylko cień, tamta tajemnica…

Zadawanie pytań samemu sobie

Każdy czasami traci grunt pod nogami. Mimo przyjmowania najlepszych życzeń noworocznych, całych pokładów nadziei, że 2021 będzie lepszy i wstawania codziennie prawą nogą, przyjdą kryzysowe momenty. I wtedy pomyślę: dobra, jestem ja. I co dalej? Jaka jest moja prawda i co mogę zrobić?

A więc moja prawda to ukurzone trampki, codziennie inne kolczyki, cienie na powiekach, dziury w skarpetkach, worek w kwiaty, w którym jest wszystko i nic, aparat na ramieniu.

Moja prawda to brak humoru, kiedy wewnątrz mam smutek. To ostre słowa i niemiły sarkazm zamiast krzyku. To milczenie i jednoczesny potok myśli. Kolejne spisywane słowa, rzadziej wymawiane emocje.

Moja prawda, to pewność decyzji, że chcę być w przyszłości lekarzem. To poczucie, że wchodząc do szpitala, przebierając się w medyczny strój, idąc na oddział, robię to, do czego świadomie dążyłam, o czym marzyłam.

Moja prawda to herbata w kubku, przygaszone światło w pokoju, wieczny chaos na biurku, ale ciągłe porządkowanie w głowie.

Moja prawda to wręcz maniakalne dokumentowanie życia, robienie i wywoływanie zdjęć, tworzenie albumów dla innych i siebie, słabość do naklejek, pocztówek, wszystkiego co ręczne i z pasją.

Moja prawda to projektowanie w nocy plakatów do kuchni, po tym jak kilkanaście godzin wybierałam te z Internetu. I w końcu na żadne się nie zdecydowałam, ale w 15 minut umiałam stworzyć swoje własne. Moje.

Moja prawda to wiele kobiet w jednej. Tej, która wszystkiego się boi, a potem wsiada sama do pociągu i jedzie w nieznane. Tej, która powtarza, że już nauczy się odpuszczać, a później oddaje całą siebie drugiemu człowiekowi, idei, pracy, marzeniu. Bywa bolesne, chyba nie zawsze się opłaca, tylko, że ja nie podaję ceny moich uczuć, więc zostawiam całą siebie w różnych miejscach i sercach.

A potem chodzę, składając się w całość od nowa. Bo wiem, jaka jest moja prawda. Wiem, do kogo mogę wrócić i że wiele zależy od tych dwóch półkuli w głowie. Szczęście to proste chwile z wartościowymi ludźmi, to wrażliwość, wzruszenie, szczery śmiech, znajomy zapach, ciepły dotyk, niepowtarzalne przygody, ulotność natury. To poczucie, że robi się to, o czym się marzyło. Wchodzi się do miejsc, które są tymi “naszymi”. To cicha nadzieja, że nasze serce zapaliło trochę światła w czyimś. Nieustanne wracanie na swoją ścieżkę, do siebie.

Co nam daje ta prawda?

Odpowiedzią jest- samoświadomość, która nie raz może uratować nam skórę oraz kilka lat życia! Szczęśliwego życia, w zgodzie ze sobą. Bo życie mamy jedno, nas samych też tylko jednych i szkoda czasu na życie w światach, które nie są nasze.

Mi moja prawda pozwala przetrwać trudne momenty. Bo teraz wiem, że jak znów się wszystko zawali, to oddam się temu, co sprawia mi prawdziwą radość i jest “moje”. Znów stworzę album, wymyślę sesję zdjęciową w plenerze albo spontanicznie wsiądę w pociąg.

Choćby było bardzo źle, to każdy z nas zna swoje serce, te swoje “trampki”, w których najlepiej mu się chodzi, ten swój “chaos w plecaku”, który tylko on sam ogarnia, tą swoją “guilty pleasure”, która choć “zakazana” daje tyle osobistej frajdy, te myśli, które kładą się bezszelestnie co noc na poduszce obok, ten strach, który pojawia się przed każdą niewiadomą, ten za długi nos albo za mały wzrost, którego choć nie lubimy, to przecież jest nasz. I do tego wszystkiego zawsze możemy wrócić. Po każdej zmianie, wichurze i burzy. W naszej prawdzie odnaleźć stabilizację, choćby wszystko wokół się kołysało i uginało od wiatru.

Czy znasz już swoją prawdę?

Umościć się najpierw w swojej prawdzie, a potem krok po kroku sprzątać i porządkować kolejne sfery życia.

Ale prawda pozwala też podjąć decyzje. Wiele razy jest tak, że docieramy do miejsc i serc, w których nigdy nie byliśmy, a czujemy się, jakbyśmy znali je zawsze. Prawda to taka wewnętrzna wizja nas samych. Bo my często w głębi duszy wiemy, w jakim miejscu chcielibyśmy się znaleźć. Że do nas bardziej pasuje fartuch kucharza niż toga prawnika. Że najbardziej na świecie to nam się marzy uciec w góry, zamiast mieszkać w stolicy. I dopiero w tych górach odkrywamy talent do robienia kubków z gliny albo pasję ogrodniczą. Oczywiście po drodze marnuje nam się ileś sadzonek, bo nie znając się na nich wyrwiemy je z entuzjazmem razem z chwastami albo zamiast wstawać w południe, zwlekamy się o świcie, żeby napalić w piecu, ale kiedy siadamy na werandzie z kawą w naszym kubku, to czujemy, że żyjemy w swojej prawdzie.

Każdy z nas w innej. I ta różnorodność prawd jest chyba najpiękniejsza!

Prawda pozwoli też być lepszymi dla siebie. Dzięki niej lepiej rozumiemy nasze postępowanie i możemy je w razie potrzeby świadomie zmienić lub popracować nad sobą. Albo właśnie przeciwnie, przyznać, że z nami wszystko ok, postąpiliśmy w zgodzie z własnym sumieniem.

Nawet jeśli niektóre wybory okażą się nierozsądne albo inni je za takie odbiorą, to jeśli są prawdziwe, nie będziemy ich żałować. Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego niektórzy ludzie mówią, że niczego w swoim życiu nie żałują albo dlaczego “trzeba żyć tak, żeby niczego nie żałować”. Myślę, że nie żałujemy wtedy, kiedy robimy coś po swojej myśli, nawet jeśli to “głupie i bez sensu”.

A Ty już znasz swoją prawdę?

Życzę nam świata, w którym każda prawda jest przyjmowana i nie nikt się nad nią nie znęca. Życzę nam odwagi do uświadamiania sobie, kiedy znajdziemy się w nieswoim świecie i umiejętności powrotu do siebie. Niech nasze prawdy się nawzajem ubogacają, wspierają, a nas ratują, tulą, kiedy nam źle i inspirują do bycia taką wersją siebie, jaką sobie wymarzyliśmy.