Fotorelacja z trekkingu w Dolomitach

Strome i długie podejście pod górę. Uważnie patrzysz pod nogi, chcąc nie spaść ze skalnych stopni. Przypominasz już dojrzałego pomidora, brakuje ci tchu. Dodatkowo po ostatnim poślizgnięciu trzęsą ci się nogi. W końcu się odwracasz. Znika całe zmęczenie, odpływają wszystkie myśli. Czujesz tylko szczęście, że los pozwolił ci dotrzeć w Dolomity…

Moja wędrówka odbywała się wokół masywu Tre Cime di Lavaredo. To grupa kilku szczytów przypominających wyglądem monumentalne wieże. Każdy z nich mierzy powyżej 2000 m n.p.m.

 

Chcecie poznać je bliżej?

🗻 Cima Ovest (wł. zachodni szczyt – 2973 m n.m.p)
🗻 Cima Grande (wł.wielki szczyt – 3003 m n.p.m)
🗻 Cima Piccola (wł. mały szczyt – 2857 m n.p.m)
🗻 Piccolissima
🗻 Punta di Frida

Niestety na żadnego z nich nie można zdobyć, idąc pieszym szlakiem. Są wyznaczone jedynie dwa szlaki wspinaczkowe. 

Trasa piesza jest bardzo popularna, latem można nawet nie zostać wpuszczonym na szlak. Jest to teren parku narodowego, dodatkowo wpisanego na listę UNESCO, skąd liczba turystów jednocześnie pokonujących szlak jest ograniczona. 

Autem da się dojechać do parkingu przed schroniskiem Auronzo. Stamtąd rozpoczyna się około 5-6 godzinną wędrówkę. Po drodze można odpocząć w dwóch innych schroniskach. Szlak jest bardzo dobrze opisany, w miarę łatwy, choć bez zadyszki się nie obejdzie. Ale chyba po nią jeździ się w wysokie góry, nie? Poza tym widoki zrekompensują Wam cały trud i sprawią, że będziecie mieć ochotę ponownie odwiedzić Dolomity.

 

Schronisko  Dreizinnenhütte

 


Połowa trasy jest raczej płaska, dostosowana nawet dla wózków. Druga część zdecydowanie bardziej stroma, złożona ze skalnych stopni, jednak dostępna dla każdego. Krótki odpoczynek jest samą przyjemnością w tak pięknym miejscu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mnie Dolomity oczarowały. A Wam? Jak się podobają?