Szczęście bez tytułu

Co kojarzysz ze szczęściem? Słowa, uczucia, widoki, pasje, a może rzeczy?

Zewnętrzny świat utożsamia szczęście ze schematami, utartymi przeżyciami, wielkimi osiągnięciami. Medialne hasła i reklamowe slogany powodują w nas emocjonalny chaos. Wydaje nam się, że szczęście to musi być jakiś nieosiągalny poziom. “Jak będę miała to, to i tamto, to będę szczęśliwa.” A jak nie? To załamanie nerwowe, bo inni są bardziej szczęśliwi ode mnie, bo w reklamie każdy jest uśmiechnięty, bo świat wymaga ode mnie bycia szczęśliwym i życia takim życiem, które jest ładne, poukładane i sielskie. Więc zaczynamy biec…

Do startu, gotowi, start!

Biegniesz z innymi w stronę nieprzemierzonych połaci szczęścia, dróg usłanych różami, domów z basenami i dziwisz się, czemu masz zadyszkę, a droga prowadzi pod górkę.

Znowu pułapka, bo cały świat trąbi, że szczęście, sukcesy, spełnienie są na wyciągnięcie ręki. Jednak biegniesz dalej, bo wierzysz, że dopóki biegniesz, twoje szczęście jest bliższe.  Pokonujesz kolejne zakręty, myślisz, że one cię umacniają, a jak pokonasz ich odpowiednią ilość, to osiągniesz wymarzony cel.

Jednak pewnego dnia wyrasta przed tobą mur. Możesz się buntować, ale nie możesz biec dalej. Jest wyższy niż ci się wydawało, nie ma w nim furtki ani żadnego drogowskazu. Taki mur oznacza sytuacje nieodwracalne, rujnuje plany, zamierzenia, nadzieje, wywołuje bezsilność i rozpacz.  Ale uświadamia także coś jeszcze…

Dopiero gdy staniesz pod takim murem okaże się, że Twoje szczecie, które w tej danej chwili wydaje się tak odległe, niedoścignione i nierealne… Jest w Tobie. Jest tu i teraz. Jest w rzeczach, które wydają ci się oczywiste i nieprzemijalne.  Jest w momentach tak zwykłych, czynnościach tak rutynowych i widokach tak znanych, że nawet nie zwracasz na nie uwagi. Masz złudne przekonanie, że potrwają wiecznie i powtórzą się jeszcze milion razy.

Pokażę ci dziś kilka z nich… Momentów, które do tej pory uważałam za mało ważne, a na pewno nie za takie, z których mogę czerpać radość i siłę do życia.

Jest wieczór.

Przeglądam Internet, coś piszę. Kątem oka spoglądam jednak przez okno. Zrywam się, ubieram w pędzie długie spodnie, bluzę, wskakuję na rower. Potem pędzę, ile fabryka dała i śmieję się sama do siebie, jadąc na najbliższe pole. Po co? Obejrzeć zachód słońca. Taki sam obserwowałam niedawno w Portugalii. Wspomnienia wracają, tylko zamiast szumu fal słyszę powiewy wiatru w zbożu i poruszające się w nim prawie bezszelestnie sarny. Wracam po ciemku, z uśmiechem na ustach. To był dobry dzień, choćby dzięki tym kilku minutom rozgrzanego do czerwoności nieba…

Dzień wyjazdu, lubię te momenty, choć czasami bywają nerwowe.

Ale ten poranek jest inny. Spałam zaledwie kilka godzin, a jednak budzę się przed szóstą rano. Wychodzę w piżamie na taras. Jest tak jasno i ciepło. Spaceruję po ogrodzie, podziwiam kwiaty, dojrzewające owoce. To “magiczne”, poranne światło trwa tylko kilka minut. Po wejściu do domu słyszę: “A co ty tu robisz o 6 rano? I jeszcze taka roześmiana?”. Potem nastaje normalny, słoneczny, letni dzień i czas wyruszyć w podróż.

Stoję w korku.

W moją stronę maszeruje szkolna wycieczka. Dwóch chłopców z ostatniej pary macha do każdego kierowcy. Nikt nie reaguje. Kiedy przechodzą obok mnie, macham odruchowo, ileż to razy robiłam tak jak oni na szkolnych wycieczkach. Radość chłopców jest niesamowita. Zaczynają śmiać się i skakać. Niewiele trzeba, aby wywołać szczęście, nie tylko u dzieci.

Spacer z przyjaciółką.

Mówi mi, że wierzy we mnie, czasami bardziej niż w siebie. Śmieję się i odpowiadam, że to ja ją podziwiam. Dzień wcześniej słyszę przez telefon jej smutny głos, rzucam wszystko i jadę się spotkać. Nie pytam czy tego potrzebuje, czy naprawdę muszę odrywać się od danej czynności. Jestem chwilowo “zatrzymana” przez mur, dzięki temu łatwiej mi postawić się w cudzej sytuacji. Zamiast oceniać, lepiej pozwolić komuś odkryć przed nami jego wnętrze. Poczucie, że ktoś darzy cię zaufaniem, jest niesamowicie przyjemne :). A Ty? Pielęgnujesz swoje relacje?

Siedzimy wieczorem ubrani na czarno.

Smutny czas, a my śmiejemy się na głos, oglądając czarno-białe zdjęcia i opowiadając historie z udziałem osób, których przy nas nie ma. Ich nie ma, ale nadal jesteśmy my. Teraz. Dlatego z całych sił staramy się doceniać każdą przeżytą chwilę. Mam wokół siebie kilka cudownych osób. Potrafią mnie wesprzeć na duchu, chcą pomóc mi przełamać strach przed nowym. Mogę rozmawiać z nimi godzinami, uczyć się od nich spokoju ducha albo zwyczajnie śmiać się do łez.

Ulubiony odcinek drogi w Karkonosze.

Droga przez rozległą równinę, za którą piętrzy się masyw Śnieżki. W radiu piosenka, która towarzyszyła nam już w jakiejś podróży po Polsce. Myślę, że każdy ma swoją drogę i powinien się na niej skupić. To ona jest celem, te wszystkie wzloty, upadki i … szczęście.

Bo ono nie ma tytułu i właśnie to chciałam w tym wpisie przekazać.

To, co dla ciebie jest szczęściem, dla kogoś innego będzie groteską albo dziwactwem. Nie oznaczaj swojego szczęścia, nie przypisuj mu haseł, nie utożsamiaj go z ideałami.  Teraz częściej robię zdjęcia, jem śniadania na świeżym powietrzu, rozkładam koc na trawie i obserwuję chmury. Cieszę się jak dziecko z ugotowanych pierwszy raz potraw, zachwycam się grą światła w parku, przebieram nogami przed kolejnymi podróżami, odkrywam na nowo rodzinny region.

Podróże, tak nawiasem mówiąc, też są świetną lekcją zatrzymania się.

Poczucia tej jednej, krótkiej chwilki, która zaraz zamieni się we wspomnienie. Bo w domu to jest rutyna, ludzie, których mijamy codziennie, te same budynki, widoki, no co szczególnego może się zdarzyć? A w podróży? Kiedy następny raz będziesz spać pod dachami Porto, kiedy o północy staniesz pod wieżą Eiffla, kiedy popływasz łodzią po oceanie, kiedy zjesz sałatkę z ośmiornicy? Może kiedyś, a może nigdy, więc lepiej  ten moment docenić. Ale nie zapominaj, że czasami domowa rutyna też jest bardzo ulotna…

Możesz być szczęśliwy częściej niż ci się wydaje. A im więcej smutku pojawi się w twoim życiu, tym więcej szczęścia w nim odnajdziesz. Choć być może nie będą to żadne wzniosłe rzeczy ani wydarzenia.  To będzie życie, które upływa niepostrzeżenie w czasie twojego biegu. Dopiero stojąc pod murem, zobaczyłam jak wiele codziennych sytuacji jest niepowtarzalnych. Szczęście bez tytułu nie przekreśla Twoich szans na osiągnięcie większych celów. Może one też z czasem nadejdą. Nawet stojąc pod murem, nie rezygnuj z marzeń, nie przestawaj mierzyć wysoko. Kto wie, może ktoś z drugiej strony przerzuci do ciebie linę i pomoże ci się wspiąć. A może sam ciężką pracą stworzysz sobie furtkę.

Nie życzę ci, żeby zatrzymał Cię los i postawił pod taką ścianą. Zatrzymaj się sam, choćby na przekór całemu ścigającemu się światu. Tu, gdzie aktualnie jesteś i poczuj swoje szczęście.

Szczęście bez tytułu.