Jura rowerem- praktyczny przewodnik

Jura rowerem? Jak wam to brzmi? Bo mi fantastycznie! Jaskinie, średniowieczne zamki owiane mrocznymi legendami, urozmaicony teren z pięknymi widokami, pustynie, ciche wsie, w których spotkałam tak wielu przyjaznych ludzi! Przepis na idealne wakacje w Polsce, tym bardziej kiedy macie krótki urlop i lubicie się troszkę zmęczyć fizycznie!

W tym poście podzielę się wrażeniami niedoświadczonego sakwiarza  z pierwszej rowerowej wyprawy po Szlaku Orlich Gniazd. Będzie o szlakach, cenach, bezpieczeństwie i planowaniu trasy!

Co to jest Szlak Orlich Gniazd?

Jest szlak prowadzący z Częstochowy do Krakowa, na którym leży ciąg zamków lub ruin z czasów średniowiecza. Fundatorem warowni był Kazimierz Wielki, wszystkie zostały ulokowane na szczytach wapiennych wzniesień, skąd otrzymały poetycką nazwę “Orle Gniazda”.

Obecnie przez Wyżynę Krakowsko- Częstochowską przebiegają dwa szlaki- pieszy i rowerowy. Szlaki te różnią się z dystansem. Pieszy jest nieco krótszy- ok. 163 km. Rowerowy przebiega dodatkowo przez obszar Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie i liczy ponad 180 km. My pokonałyśmy ok. 200 km.

Oprócz zamków można odwiedzać liczne obiekty sakralne, rezerwaty przyrody, Ojcowski Park Narodowy czy Pustynię Błędowską.

Jeśli nie jesteście fanami roweru, Jura to także idealne miejsce dla wspinaczy, paralotniarzy czy miłośników lotów balonem!

http://www.orlegniazda.pl

Oznaczenia szlaku i infrastruktura dla rowerzystów

 

Opinie na ten temat słyszałam tak samo różne, jak na wieść, że ja, jako rowerowy żółtodziób, co nawet dętki samodzielnie wymienić nie umie, wybieram się na Jurę…

Jedni pisali, że zgubić się tam nie można, inni, że ciężko jechać cały czas szlakiem na skutek niewidocznych oznaczeń.

 

Ja układając trasę, świadomie odbiegałam odcinkami od szlaku, np. aby odwiedzić Pustynię Błędowską, która na szlaku idealnie nie leży, ale jest na tyle blisko, że żal ją ominąć.

Kiedy moja trasa biegła zgodnie ze szlakiem, nie miałam większych problemów z dostrzeżeniem oznaczeń. Są naprawdę widoczne i częste, nie trzeba wysilać wzroku. Wiadomo, że zawsze można na chwilę zabłądzić, ale od czego są mijani po drodze ludzie? To ich słowa stają się rozbawiającymi nas później cytatami lub dodającymi otuchy pocieszaczami.

Ludzie na szlaku byli naprawdę sympatyczni i pomocni, zawsze mogłyśmy liczyć na ich cenne porady. Oprócz tego spotkałyśmy wielu innych sakwiarzy, chociaż jako jedyne z moją przyjaciółką tworzyłyśmy duet kobiecy.

Jeśli chodzi o infrastrukturę to drewniane w

iatki na Szlaku Orlich Gniazd wyrastają przed tobą same akurat w chwili największej ulewy. Przynajmniej my tego doświadczyłyśmy na wyjeździe z Olsztyna! Oto one:

 

Zadaszenia dla rowerzystów z tablicami szlaku i mapami są widokiem dość częstym. Bardzo polecamy ścieżkę rowerową z Żarek do Mirowa. Chyba najbardziej dostosow

any dla rowerów odcinek trasy prowadzący przez malownicze lasy i pola.

Ścieżki rowerowe znajdują się także przy wyjeździe z Olsztyna w kierunku Żarek, w okolicach Góry Zborów, zamków w Mirowie i Bobolicach , Ojcowie oraz pewnie kilkunastu innych miejscach, których dokładnej lokalizacji w tej chwili nie pamiętam.

Oprócz ścieżek rowerowych korzystałyśmy z pozostałej gamy wszelkiego rodzaju nawierzchni, od leśnego błota, przez chodniki, spokojne drogi pomiędzy równie spokojnymi wsiami, aż do dróg wojewódzkich i krajowych.

Pomimo, że nie zawsze udawało się znaleźć ścieżkę tylko dla rowerów, Jurę uważam za teren bardzo bezpieczny. Ruch poza drogami wojewódzkimi był naprawdę niewielki. Czasami miejscowości były wręcz dziwnie ciche, sprawiając wrażenie opuszczonych. Na szczęście prawie zawsze znalazła się choć jedna osoba na podwórku, która wskazywała nam dalszą drogę! Inna sprawa jak każda z trzech pytanych osób dzieliła się z nami swoim opisem, który różnił się od pozostałych ;).

Kondycja vs rzeczywistość

Przygotowania kondycyjne rozpoczęłam w połowie kwietnia. Od tego czasu, czyli przez 2,5 miesiąca jeździłam na rowerze codziennie, wszędzie, gdzie tylko mogłam, min. 10 km, w weekendy 30-50 km. Nasz dzienny dystans w podróży wahał się natomiast od 30 do 75 km dziennie.

Jak dla mnie optymalna dzienna odległość na Jurze to ok. 50 km. Wiadomo przecież, że nie samą jazdą człowiek żyje. Przy 75 km po górzystym terenie i drogach, których nie znałyśmy, dystans ten sprawiał wrażenie wyścigu na nocleg przed zmierzchem, a nie przyjemnej jazdy z dłuższymi przystankami.

Jura to w 90% wzniesienia, czyli podjazdy i zjazdy na przemian. Płaskie odcinki drogi zdarzają się bardzo rzadko i są na tyle krótkie, że w mojej pamięci prawie w ogóle się nie zachowały ;).

Czy było ciężko? Tak, ale nie tylko przez strome górki. Drogę uprzykrzała nam pogoda z ulewnymi deszczami. Nogi wiadomo troszkę bolały, ale krótkie przystanki, zjazdy lub prowadzenie roweru na szczyt sprawiły, że bez większych przeszkód dotarłyśmy do Krakowa.

 

Czy wjechałam na każdą górkę? Nie, czasami prowadziłam pod szczytem. Czy myślałam: Co ja robię ze swoim życiem? Tak, ale tylko przez króciutki moment, potem naciskałam mocniej na pedał, zjadałam kabanosa i cisnęłam dalej! Ból i kondycja są w głowie, a dopiero później z nogach.

Planowanie trasy

 

Przy planowaniu trasy korzystałyśmy głównie z zarysu trasy na stronie http://www.orlegniazda.pl/. Często sprawdzałyśmy też wygląd poszczególnych dróg w Google Maps. Jednak i tak największa część trasy przebiegła spontanicznie. Oznaczenie szlaku i porady ludzi były naszymi głównymi drogowskazami.

Sprawę bardzo ułatwia ustalenie amplitudy przewyższeń!  Jura to teren w większości górzysty, dlatego 30 km na płaskiej trasie to zupełnie inne 30km na Jurze! Jako mieszkanka płaskich terenów nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę… Warto wziąć to pod uwagę przy planowaniu dziennego dystansu, aby podróż była przyjemnością, a nie wspomnianym wyścigiem na nocleg i walką z samym sobą.

Nasza trasa wyglądała następująco, na pewno za drugim razem wprowadziłybyśmy kilka poprawek, ale i tak uważam, że nie było źle :).

Pierwotnie planowałyśmy odwiedzić znacznie więcej miejsc, ale deszcz zapragnął, abyśmy część z nich zostawiły na następny raz ;). Te destynacje umieszczę w nawiasach.

Dzień I:

Częstochowa- Olsztyn – Choroń (Zalew w Poraju) – Żarki

Dzień II:

Żarki- Zamek w Mirowie- Zamek w Bobolicach- Góra Zborów- Skała Okiennik- Zamek w Morsku- Zamek “Bąkowiec” – Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu- (Góra Birów)- Chechło

Dzień III:

Chechło, czyli Pustynia Błędowska (ścieżka spacerowa) – Klucze- Olkusz- Zamek Pieskowa Skała- Ojców

Dzień IV:

Ojców i okolice, bardzo polecam szlaki piesze w Ojcowskim Parku Narodowym

Dzień V:

Ojców- Kraków plus zwiedzanie Krakowa

Dzień VI: 

Zwiedzanie Krakowa c.d i powrót pociągiem do Częstochowy

Na temat wszystkich powyższych miejsc już powstaje kolejny wpis! Jura naprawdę mnie pozytywnie zaskoczyła swoją różnorodnością i wielością atrakcji!

Podróż pociągiem z rowerem

To także było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem! Bilety kupiłyśmy wcześniej, aby załapać się na zniżkę. Do swojego biletu należy kupić bilet na rower w cenie 9 zł. Ta cena jest akurat stała.

Miejsce jest przydzielone w specjalnym wagonie na rowery. Po jednej stronie są miejsca siedzące, a po drugiej haki na pojazdy! Rower trzeba ustawić pionowo, zawieszając przednią oponę na haku, a tylną umieścić w specjalnym “korytku” na dole, które wygląda jak typowy stojak na rowery przed sklepem. Pomysł z takim zagospodarowaniem przestrzeni dobry, choć przejście pomiędzy wahającymi się kierownicami rowerów dla pozostałych pasażerów, a już dla pana z mobilnym barkiem szczególnie, jest prawdziwym wyzwaniem! Nieco okrutnie przyznam, że dla właścicieli rowerów było to jednak bardzo śmiesznym widokiem…

Bezpieczeństwo:

Skoro dwie niedoświadczone rowerowo dziewczyny dały sobie na Jurze radę, to ty też dasz!

Nigdy nie czułyśmy  zagrożeń, ludzie zawsze okazywali się pomocni i uczciwi. Nie

raz zostawiałyśmy rowery w trawie i szłyśmy coś zwiedzać albo tylko je przypinałyśmy, ale sakwy z całym dobytkiem i tak pozostawały bez opieki. Nic nam nie zginęło, nikt nas nie okradł ani nie potrącił. Może to szczęście, a może prawdziwe potwierdzenie tego, że na Jurze jest bezpiecznie.

Przyznaję, że były odcinki dróg z zakrętami i tirami jednocześnie, które chciała

m jak najszybciej pokonać albo wyczarować sobie bezpieczne pobocze. Dlatego ważne są środki ostrożności takie jak oświetlenie, odblaski czy kask. I oczywiście zdrowy rozsądek!

Z usterek i siniaków też nasz bilans równa się 0, więc nie pozostaje tylko myć sakwy i planować kolejne wyprawy!

Kosztorys

W ciągu całej wycieczki wydałam ok. 350 zł. Noclegi miałyśmy w agroturystykach albo w d

omach dla pielgrzymów, bez namiotów, ale ze śpiworami, żeby było taniej. Starałyśmy się raz dziennie zjeść jeden ciepły posiłek. Za wstępy w większości płaciłyśmy ulgowo ze względu na zniżkę studencką. Oczywiście jest to kwota szacowana, zależy od każdego indywidualnie.

Dokładne ceny wszystkich wstępów i niektórych potraw, np. pstrąga ojcowskiego, na którego się skusiłyśmy, podam wam już niedługo!

Szlak Orlich Gniazd na pierwszą wyprawę?

Bardziej polecam niż odradzam, choć teraz pewnie ruszyłabym na bardziej płaskie tereny. Myślę, że choć dałyśmy radę i wróciłyśmy bezpiecznie do domów, budząc podziw wcześniej niedowierzającego otoczenia, to miałyśmy więcej szczęścia niż rozumu. Mam na myśli raczej przygotowanie techniczne do trasy niż sam jej przebieg, na drodze zawsze byłyśmy ostrożne!

Sam szlak jest jednak całkowicie wart polecenia! Jura naprawdę potrafi zachwycić. Nawet na szczycie górki, kiedy człowiek nie może oddechu złapać, a nad nim wisi granatowa chmura, nie trudno się odwrócić za siebie i powiedzieć: Jak tu pięknie!

A gdzie tak pięknie i ciekawie opowiem wam dokładnie w kolejnym wpisie. Do miłego!